Edyta Geppert jest polską artystką, wykonującą przede wszystkim romantyczne ballady z repertuaru tzw. poezji śpiewanej. Od debiutu na festiwalu w Opolu w 1984 r. cały czas występuje, mimo że skończyła już 70 lat. Jej sceniczną wizytówką jest czarna kreacja, nieodwracająca uwagi publiczności od tekstów: „Jaka róża, taki cierń”, „Zamiast” czy „Och życie, kocham Cię nad życie”. Prywatnie od ponad trzech dekad związana z Piotrem Loretzem, jest szczęśliwą mamą dorosłego już Mieczysława.
Edyta Geppert – wiek, wzrost
Edyta Geppert – młodość, rodzice
Edyta Geppert urodziła się na Śląsku, w rodzinie o węgierskich korzeniach ze strony matki, po której do dziś pozostało jej zamiłowanie do ognistych czardaszy. W domu mówiło się po węgiersku i ona nadal pamięta ten język. Kobiety w swojej rodzinie określa jako cudowne, za którymi cały czas tęskni. Mama Zyta, babcia Olga, prababcia Katarzyna odegrały ogromną rolę w jej życiu. Mama – roześmiana, pogodna, wysokiej urody blondynka. Rodzina ze strony babci, rodem z Węgier, w latach 50. XX wieku przybyła do Polski. Z jakich powodów? Edyta nigdy się tego nie dowiedziała.
Swoją rodzinę zapamiętała jako pogodną i życzliwą, taką, do której zawsze można było przyjść, porozmawiać. I wspólnie pośpiewać, bo wszystkie pokolenia kobiet lubiły śpiew, mimo że nie miały muzycznego wykształcenia. Śpiewały nawet przy sprzątaniu czy gotowaniu. Mama z babcią – romanse w rytmie czardasza, a dziadek w takt płyt z ludowymi piosenkami z Bałkanów. Przywoził je z każdej podróży na Węgry i to on nauczył wnuczkę grać na akordeonie.
Przydało się zwłaszcza w czasie świąt i uroczystości, kiedy wspólnie śpiewali i tańczyli.
Z mamą bardzo związana, zaprzyjaźniona, prawdziwe pokrewieństwo dusz. Rozmawiały o wszystkim; o życiu i o muzyce. Ostatnie dni rodzicielka spędziła w warszawskim mieszkaniu córki. Kiedy odeszła, ćwierć wieku temu, Edyta długo nie mogła się z tym pogodzić. Poczuła się niczyja, żyła w pustce.
Nieśmiała, mimo talentu muzycznego, który ujawnił się już w dzieciństwie, nie do końca wierząca w swoje możliwości. Występowała w Zespole Pieśni i Tańca „Nowa Ruda”, a potem uczyła się w średniej szkole muzycznej w Warszawie. Być może nigdy nie zobaczylibyśmy jej na estradzie, gdyby nie koleżanka, Grażyna, która mocno kibicowała jej w artystycznej karierze. Namówiła na zdawanie do szkoły muzycznej, napisała podanie o przyjęcie, poszła do szkoły w dniu egzaminu, by było raźniej. A tam, szczęśliwie, poznali się na talencie Edyty, kiedy zaśpiewała węgierską pieśń i „Sztuczny miód” do tekstu Agnieszki Osieckiej. Kiedy już się rozśpiewała, nie potrafiła przestać. Śpiewała w domu, w samochodzie, a później i po koncercie. Muzyka to jej życie!
Życie prywatne Edyty Geppert – syn, mąż, dom
Z mężem, Piotrem Loretzem nie połączyła ich miłość od pierwszego wejrzenia, a raczej wspólna praca i zainteresowania. On był wykładowcą, ona jego uczennicą. Dopiero kiedy skończyła szkołę, wydarzyło się coś więcej. Różnica 7 lat nie wydawała się problemem, zwłaszcza że mieli wspólne spojrzenie na piosenkę i na życie. „Piotr był takim moim przewodnikiem po życiu i sztuce” – mówiła w wywiadach. I dodawała, że jest wdzięczna losowi, że stanął na jej drodze i że w ogóle ma szczęście do ludzi. Pobrali się w 1985 r., jak mówi – w sposób zabawny i szalony. Powiedzieli sobie „tak” o ósmej rano, by potem wsiąść do pociągu do Krakowa, bo w Teatrze STU nagrywała właśnie swoją pierwszą płytę.
Trzy lata później doczekali się syna, Mieczysława. Przez pewien czas Geppert nie planowała powrotu na estradę; prowadziła dom i to jej wystarczało. Wróciła jednak, gdy dziecko skończyło dwa latka. Jeździła z nim w trasy, na koncerty. Woziła ze sobą łóżeczko, jedzenie i pieluchy dla małego, a kiedy ona występowała, jakaś odpowiedzialna fanka zajmowała się małym. Dziś syn jest już dorosły, a mąż zrezygnował z pracy reżysera teatralnego i wykładowcy i zajął się karierą małżonki, organizując jej recitale. I tak jak przed laty, wciąż mieszkają na warszawskiej Saskiej Kępie.
Jaka jest prywatnie? Lubi czerń, co można zauważyć nie tylko na koncertach, ale i obserwując artystkę półprywatnie, np. w czasie wywiadów, za którymi zresztą raczej nie przepada. Bo o czym miałaby rozmawiać z dziennikarzami, kiedy nie koncertuje czy nie wydaje nowej płyty? Pustych rozmów o modzie, gotowaniu, plotek nie lubi, a artystycznie wyraża się w swoich piosenkach. Od damskich pogaduszek woli głębokie rozmowy z mężczyznami. Czasami jednak robi wyjątek i uchyla rąbka tajemnicy o sobie.
Zazwyczaj mówi wtedy, że ma w życiu szczęście. Do rodziców, przyjaciół, kolegów z pracy. Do Agnieszki Osieckiej, kiedy mieszkały niedaleko siebie na Saskiej Kępie i poetka przychodziła do ich mieszkania, siadała przy wielkim kaflowym piecu w mieszkaniu Edyty i jej męża i opowiadała, opowiadała, opowiadała; czasami aż do świtu, do czwartej-piątej nad ranem. Zapamiętała też ostatnie spotkanie z Agnieszką, kiedy minęły się gdzieś w przelocie, obie zabiegane, tylko ze zdawkowym „dzień dobry”. A potem okazało się, że Agnieszka odeszła na zawsze…
A dla Edyty ważne jest życie realne. To z kim rozmawia, z kim się spotyka. Raz w tygodniu siada do komputera i odpisuje na wiadomości od fanów. Ale nie częściej, bo świat wirtualny nie jest prawdziwy. Mówi, że szybko się wzrusza i nieraz płacze, ale teraz zdarza jej się to o wiele rzadziej, niż kiedy zaczynała muzyczną karierę.
Edyta Geppert – największe przeboje
Z niewielkiego miasteczka Nowa Ruda przeszła długą drogę na estrady Polski i świata. Dziś mówi, że zawdzięcza to nie tylko sobie, swojej pracowitości i talentowi, ale i ludziom, których spotykała wokół siebie i którzy ją kształtowali. Mimo że miejsce jej największego przeboju „Jaka róża, taki cierń” zajęły dziś inne piosenki, a w radiu nie słychać jej tak często, jak kiedyś, nadal, mimo skończonych 70 lat życia, sporo koncertuje i często jest w drodze.
Czy lubi takie życie? Przyznaje, że nieraz bywa zmęczona i nie chciałaby już wrócić do lat 80 i 90, kiedy infrastruktura, również ta muzyczna, pozostawiała wiele do życzenia. Długa podróż i wiele kilometrów w samochodzie, później próba, koncert i jeszcze rozdawanie autografów. Mimo to najważniejsze są dla niej koncerty na żywo, a dała ich w czasie swojej kariery ponad 3 tysiące. A wszystko zaczęło się od pamiętnego koncertu w Opolu w 1984 r.
„Jaki ranek, taki dzień, nie dziwi nic
Jaka woda, taki brzeg, nie dziwi nic…”
– wyśpiewała utwór do słów Jacka Cygana, który rzucił publiczność na kolana. Ponoć autor muzyki, Włodzimierz Korcz postawił sobie za cel zwycięstwo w Opolu, choć początkowo wcale nie poznał się na jej talencie. Ona nie miała takich planów i po wygranej czuła się bardzo zaskoczona. A później przyszły kolejne udane występy. „Nie, nie żałuję”, „Och życie, kocham cię życie”, „Zamiast” układają się w muzyczną historię życia i odzwierciedlają różne jego etapy i kolory. Te codzienne, i te od święta, które może oglądać w czasie wakacji nad ukochanym morzem. Nie miała ich od kilkunastu lat, więc już sama myśl o odpoczynku bardzo ją cieszy.
Artykuły, które mogą Ci się spodobać:
Źródła
https://pl.wikipedia.org/wiki/Edyta_Gepperthttps://www.youtube.com/watch?v=giLcaL0RLI0
https://kultura.onet.pl/muzyka/wywiady-i-artykuly/historia-piosenki-jaka-roza-taki-ciern-edyta-geppert-wygrala-opole/0yyw2f5
https://www.youtube.com/watch?v=SLlZn2xd1iw
https://viva.pl/ludzie/wywiady-vivy/edyta-geppert-wywiad-vivy-kariera-zycie-prywatne-co-teraz-robi-34536-r3/
https://viva.pl/kultura/edyta-geppert-kim-byla-mama-piosenkarki-rodzina-zycie-prywatne-dziecinstwo-146980-r1/
Zdjęcie: Fryta 73, Flickr.com, CC BY-SA 2.0 DEED, obróbka: przycięcie
Zapisz się do newslettera
Chciałbyś co jakiś czas otrzymywać powiadomienia o nowych, ciekawych biografiach?Zapisz się do newslettera: