Dolindo Ruotolo (1882-1970) był włoskim księdzem i tercjarzem franciszkańskim. Ojciec Dolindo jest znany dzięki modlitwie zawierzenia wyrażającej się w słowach „Jezu, Ty się tym zajmij”, którą podyktował mu sam Pan Jezus.
Życiorys Ojca Dolindo Ruotolo
Dolindo Ruotolo urodził się 6 października 1882 roku.
Rodzice i rodzeństwo
Jego ojciec Rafael był synem krawca i jako jedyny z pięciorga swojego rodzeństwa ukończył uniwersytet. Matką Dolindo była Silvia Valle. Pochodziła z arystokratycznej rodziny. Po bardzo krótkim czasie różnice w sposobie wychowania wyszły na jaw. Ojciec był skąpy i nawet jeśli jego celem był zakup mieszkania to pozbawiał rodzinę godnego życia. Dzieci były głodne, a ubrań dla nich nie kupowano przez całe lata. Matka, która miała rodzinę na dworze króla Neapolu była przyzwyczajona do życia na wysokim poziomie i obsługiwania przez służbę.
Z małżeństwa Silvii z Rafaelem na świat przyszło 11 dzieci, w tym dwójka zmarła. Dolindo był piątym dzieckiem. Nikt z jego rodzeństwa nie założył rodziny, a trzech chłopaków zostało kapłanami.
Dzieciństwo
Jako dziecko przeżył dwie operacje przeprowadzone bez znieczulenia, jednak największego cierpienia doznawał ze strony ojca, który bił swoje dzieci i karał za byle co. Ojciec zamykał Dolindo w komórce na węgiel, gdzie pełen strachu i zimna spędzał noc. W rodzinie wołano na niego „głupek”, gdyż w dzieciństwie nie potrafił się dobrze wysławiać, a nikt tak naprawdę z nim nie rozmawiał. Dolino przeżył dzieciństwo w skrajnym ubóstwie, a jedzenie wygrzebywał na śmietniku. Nosił spodnie po ojcu, które pewnego razu opadły na oczach całej klasy, co było dla niego momentem ogromnego wstydu.
Od najmłodszych lat wykazywał wielką religijność. Gdy mama wracała z kościoła czekał, aby ucałować ją i poczuć jej oddech. W ten sposób czuł Chrystusa, którego ona przyjęła w Eucharystii. Asystował jej wcześnie rano przy modlitwach, a gdy w wieku 5 lat kładł do snu swoją młodszą siostrę to przypominał sobie stacje drogi krzyżowej i śpiewał wersety modlitw, które pamiętał.
Któregoś dnia, wdrapując się matce na kolana oświadczył, że będzie księdzem, a po przeczytaniu książki o życiu męczenników zapragnął być jednym z nich.
Dolindo z powodu skąpstwa ojca uczył się w domu. Brak ukończonej podstawówki był powodem notorycznego oblewania egzaminu do gimnazjum i dwukrotnej jego zmiany. Dodatkowo ojciec zabrania dzieciom zawierać przyjaźni, a gdy się spóźniają są bite. Dolindo w pokorze znosi bycie nieakceptowanym przez kolegów. Jego mózg uszkodzony przez bicie sprawia, że ma problemy z nauką.
Edukacja
Matka Dolindo po 23 latach małżeństwa opuszcza ojca. W oczekiwaniu na rozwód jest zmuszona wysłać go i jego brata Elio do Szkoły Apostolskiej Księży Misjonarzy. Dolino pierwszy rok powtarzał trzy razy, dlatego prosił Boga o dar rozumu. Gdy zasypia podczas jednej z modlitw wizerunek z Maryją dotyka jego czoła i staje się cud. Budzi się ze snu z umysłem gotowym i oświeconym. Od tego czasu jest niezwykle uzdolniony w teologii i muzyce, choć przedmioty ścisłe nadal sprawiają mu trudność. W czasie studiów Dolindo przydarza się wiele upokorzeń, które znosi w milczeniu i pokorze.
Oddanie Bogu
„Żyć w Tobie Chryste, żyć z Tobą, żyć dla Ciebie” – mówił. Przyrównywał siebie do narzędzia w jego rękach, mówił, że jesteśmy ołówkami, im większy obraz do namalowania, tym ołówek musi być lepiej zaostrzony. Książki pisał na Chwałę Bożą. Nigdy nie narzekał, a w największym cierpieniu oddawał się Bogu.
Posługa kapłańska
Dolindo 1 czerwca 1901 roku składa śluby, a 24 czerwca 1905 roku zostaje wyświęcony na kapłana. Po seminarium krótki czas nauczał śpiewu gregoriańskiego i podstawowych przedmiotów w Szkole Apostolskiej, następnie wyjechał do seminarium w Toronto, gdzie miał prowadzić ćwiczenia duchowe dla seminarzystów. Jego przełożony ks. Volpe staje się dla niego tyranem i odbiera mu wypełnianie tego zadania. Wykorzystuje go do sprzątania i upokarza go w obecności studentów i zakonnic. Ojciec Dolindo po wygłoszeniu kazania o zdewastowanej winnicy Pana, gdzie serca zarosły brudem i błotem zostaje wydalony z seminarium.
Zawieszenie
Dolindo jest podejrzany o herezję w związku ze spowiadaniem kobiety uważającej się za jasnowidza i nie chce podpisać zeznań, które miałyby ją potępić, gdyż nie stwierdza w niej nic diabelskiego. Władza kościelna zawiesza go w odprawianiu Eucharystii i udzielania innych sakramentów świętych na okres dwóch i pół roku. Odwołuje się wiele razy, lecz trafia do domowego aresztu, jest głodzony, a wreszcie wydalony ze wspólnoty Księży Misjonarzy. Prasa głośno komentuje przesłuchanie go przez Święte Oficjum, a u rodziny nie znajduje zrozumienia, nie ma tam dla niego też posiłku, ani okrycia. Dodatkowo, aby oddać kuzynowi pieniądze, które pożyczył od niego, aby pomóc matce, staje się jego sprzątaczem i niewolnikiem.
Dary
W czasie swojej największe życiowej zawieruchy ojciec Dolindo otrzymuje od Boga niezwykłe dary: przewiduje przyszłość, czyta w ludzkich duszach, doznaje bilokacji, słyszy Chrystusa, który zapowiada mu, że będzie sam do niego mówił. Kapłana odwiedzają anioły. Dary, które otrzyma z nieba sprawią, że będą się później do niego formować długie kolejki do jego konfesjonału i będzie spowiadał całymi dniami, a penitentami jego będą ludzie, którzy od lat nie przekroczyli progów kościoła. Nocami natomiast będzie spisywał rozmowy z Chrystusem i Maryją.
Po okresie dwóch i pół roku ks. Dolino znowu może odprawiać msze świętą i inne sakramenty. Ks. Dolino wyprzedzał swoją myślą Sobór Watykański II, dlatego Stolica Apostolska była do niego nieprzychylnie nastawiona. Postulował za odprawianie mszy w językach narodowych, zaangażowaniu świeckich w Kościele, roli kobiety w Kościele, przyjmowaniu Komunii św. w Wielki Piątek, zwiększeniu liczby mszy czy obecności w każdym domu Pisma Świętego.
Ojciec Dolindo zauważył absurdalne wówczas metody wychowania w seminarium, które kładły nacisk na przestrzeganie zewnętrznych reguł, a nie na prawdziwe wnętrze przyszłego kapłana, np. nie można było spowiadać się innej ilości grzechów niż trzy, bez specjalnego pozwolenia od władz szkoły.
Książki ks. Dolindo
Ks. Dolindo zostawił po sobie „Komentarz do całego Pisma Świętego” – Starego i Nowego Testamentu, 33 tomy po 1500 stron, rozważania o Matce Najświętszej „Życie Jezusa Chrystusa” oraz „Listy do córek duchowych” – zbiór epistolarium.
Ksiądz Dolindo tłumaczy w posty sposób każdy werset Pisma Świętego, biorąc człowieka za rękę, prowadząc go z niezwykłą jasnością słowa. Pisząc książki postanowił sobie, że będzie używał łatwego słownictwa, bo twierdził, że wszyscy muszą zrozumieć Słowo Boże.
Publikacje ks. Dolindo (które wcześniej otrzymał kościelny imprimatur) trafiły na indeks ksiąg zakazanych – zrodziły w ówczesnym Świętym Oficjum wątpliwości nie tylko ze względu na swą treść, ale także formę. Niepokoiło ich podejście psychologiczne oraz prostota. Ojciec Dolindo poprosił o korektę jego pism, gdyż był gotowy nanieść posłusznie poprawki, jednak taka korekta nigdy do niego nie dotarła.
Kolejne zawieszenie
Gdy ks. Dolino miał 39 lat został zawieszony w obowiązkach kapłańskich po raz drugi i to aż do 55 roku życia. Było to powodem jego wielkiego cierpienia. Trafia do San Martino w Macao, które jest dla księży więzieniem. Więźniowie żyją tam w bardzo złych warunkach, są poniżani, czyszcząc łazienki i kraty. Z papieżem Piusem X ojciec Dolindo zobaczy się właśnie jako więzień.
Ks. Dolindo został ułaskawiony po wyborze Pius XI na papieża, w 1937 roku. Ten sam papież ułaskawił w 1900 roku Ojca Pio, którego proces odbywał się równolegle z procesem ks. Dolindo. Ks. Dolino Ruotolo jest ostatnim, któremu wytoczono proces, a po jego zakończeniu Święte Oficjum rozwiązano, a na jego podstawach utworzono współczesną Kongregację Nauki Wiary.
Pokora
Pokora robiła największe wrażenie w osobie ks. Dolindo. Kiedy ktoś kierował uwagi pod adresem osób, które były sprawcami jego problemów, on ich upominał: „Zamilknijcie! Oni są moimi dobroczyńcami. Cierpienie, które mi gotują, mogę ofiarować Bogu.” Do osób, które donosiły do niego do władz kościelnych podchodził, klękał i całował je w rękę, dziękując za to, że przykrości, które mu przysparzają, może ofiarować Bogu.
Dzieci duchowe
Dla ks. Dolindo cierpienie było darem Boga, każdego ranka prosił Go o miłość, pokorę, łagodność, cierpliwość i cierpienie. „Pan Jezus zaprosił mnie, bym niósł krzyż” – mawiał. Ze swojego cierpienia składał ofiarę Bogu w intencji Kościoła i za zmarłych. Twierdził, że każda nasza trudność, ofiarowana szczerze, ratuje dusze w czyśćcu cierpiące. To było treścią jego ślubu, który złożył w kościele Matki Bożej Opiekunki Dusz Czyśćcowych, bo już w dzieciństwie odkrył, że drogą do świętości jest cierpienie, krzyż, i w ten sposób formował swoje wszystkie dzieci duchowe. Ukazywał im wewnętrzne życie w formie bardzo ciepłej, przystępnej i niezwykle prostej. Zapalał w nich pragnienie poznawania Boga. Wśród jego uczniów był dzisiejszy Sługa Boży, a pewnie przyszły święty Enrico Medi, który słuchał jego nauk na kolanach.
Ks. Dolindo nie tylko głosił Pismo Święte, ale żył Ewangelią i aplikował ją we wszystkie codzienne sytuacje. Twierdził, że chleb bez Bożego Słowa staje się kamieniem, a Eucharystia bez Ewngeli praktykowanej w życiu codziennym nie przyniesie owoców.
Święci w jego życiu
Ks. Dolindo szczególną czcią darzył św. Alfonsa Marię Liguoriego, św. Agnieszkę, św. Franciszka, św. Bernadetę, św. Gabriela Perboyse. Rozczytywał się w św. Tomaszu z Akwinu, podziwiał św. Dominika i św. Aleksego.
Niezłomny kaznodzieja
Głosił do ośmiu kazań dziennie, przemierzając parafie Neapolu. Ludzie po jego kazaniach bili brawo i rzucali kwiaty. Mówił prosto, trafiał do serc ludzi. W jego kazaniach jest teologia, psychologia, ogromna wiedza, duchowość, miłość do Maryi, serce otwarte na cierpienie i ironia, która nigdy ojca Dolindo nie opuszczała.
Krzyż
Ks. Dolindo mawiał, że największym darem, jakim Bóg obdarzył człowieka i największym lekarstwem, jakie mu udostępnił jest krzyż. Jest to skarb, który się rozwija… Ojciec Dolindo prosił więc codziennie Boga o dar cierpienia. Twierdził, że jest to najpiękniejszy akt miłosierdzia, jakim obdarzył go Bóg. Jego życie było nieustanną pokutą, nosił ciężką torbę wypełnioną kamieniami, a przy pasku od spodni druty. Wstawał o godzinie 2.00, aby rozpocząć modlitwy. Kilka godzin spędzał na rozmowie z Bogiem, potem na biczowaniu, a dopiero później zaczynał pisać swoje książki na kolanach. Kiedy był upał przywdziewał gruby płaszcz i stawał w słońcu by cierpieć. W zimie chodził tylko w sutannie, bez skarpetek.
Ojciec Pio
Ks. Dolindo spotkał się z ojcem Pio i prosił go o błogosławieństwo oraz pomoc dla swoich chorych. Otrzymał to bez wypowiedzenia próśb przed świętym kapucynem. Obaj zakonnicy mieli też się widywać dzięki darowi bilokacji. Ojciec Pio troszczył się o duchowe dziedzictwo ks. Dolindo – w liście do córki duchowej przestrzegał: „Żadne słowo, które wyszło spod pióra ks. Dolindo nie może zostać zgubione”.
Ostatnie lata życia
W późniejszych lata osteartroza – choroba zwyrodnieniowa stawów uniemożliwiała mu chodzenie, lecz mimo to nadal przyjmował penitentów w swoim pokoju. Cierpiał także na przepuklinę rozworu przełykowego. Kilka lat przed śmiercią został sparaliżowany. Ojciec Pio po spotkaniu z ks. Dolindo powierzył bratu Daniele ważne zadanie: „Kiedy ks. Dolindo będzie na łożu śmierci, Ty zaniesiesz mu moje błogosławieństwo.” Tak też się stało. Brat Daniele odwiedził ks. Dolindo w dniu śmierci i w ten sposób wypełnił swoją misję.
Śmierć
Ks. Dolindo zmarł 19 listopada 1970 roku. Umarł w opinii świętości. Na jego pogrzeb przyszło tysiące osób. Ludzie płakali, dotykali trumny. Mówiono, że umarł święty. Pozostawił po sobie publikacje, pamiątki i zapisane obrazki. Pochowano go w jednym z neapolitańskich cmentarzy. W związku z tym, że odszedł do Domu Ojca w opinii świętości, narodziła się inicjatywa pochowania jego szczątek w kościele, którą poparło 20 tysięcy podpisów, dzięki czemu ciało ks. Dolindo przeniesiono do kościoła św. Józefa i Matki Bożej z Lourdes, gdzie pełnił posługę w ostatnim etapie swojego ziemskiego życia.
Proces beatyfikacyjny
Chociaż miano „Sługa Boży” przysługuje kandydatom na ołtarze, których proces beatyfikacyjny został już otwarty, ks. Dolindo określa się tak od dawna, mimo iż formalne otwarcie procesu jak dotąd nie nastąpiło. Jednak przez trzydzieści lat w Diecezji Neapolu zbierano do niego materiały. W 1995 roku dokumentację, na którą złożyła się biografia kandydata na ołtarze, jego publikacje oraz wstępne świadectwa jego świętego życia przesłano do Kongregacji ds. Świętych wraz z prośbą o otwarcie procesu na poziomie diecezjalnym. Dwa lata później Kuria Neapolu przesłała do Kongregacji ponowną prośbę o wszczęcie procesu w sprawie świętości ks. Dolindo, jednak po dziś dzień nie uzyskano odpowiedzi.
Pozostaje więc posłusznie i pokornie czekać na decyzję watykańskiej kongregacji, zawierzając w zupełności ekspertom i autorytetom kościelnym, zajmującym się sprawami świętości. Pozostaje modlitwa, którą zostawił nam sam ks. Dolindo: „Zaufaj Bogu!”.
Modlitwa „Jezu, Ty się tym zajmij” – Akt oddania się Jezusowi
„Jezu, Ty się tym zajmij” to najbardziej znana modlitwa ks. Dolindo. Tekst podyktował mu sam Jezus, podczas pisania listu do córki duchowej, a było to w czasie II wojny światowej. Mówi, żeby zaufać Bogu, żeby się nie zamartwiać niepotrzebnie, bo o wszystkim pomyśli Jezus. Mamy oddać się całkowicie Jego woli, mówiąc „Jezu, Ty się tym zajmij!”. Ta niezwykłą modlitwa, odmówiona z wiarą, sprawia cuda. To słowa Jezusa, który nas pociesza, pomaga, rozwiązuje nasze zagmatwane sytuacje. „Nigdy nie analizuj swojego krzyża” – mówił ks. Dolindo.
Jezus do duszy:
Dlaczego zamartwiacie się i niepokoicie? Zostawcie Mi troskę o wasze sprawy, a wszystko się uspokoi. Zaprawdę powiadam wam, że każdy akt prawdziwego, ślepego i całkowitego oddania się Mnie rozwiązuje trudne sytuacje.
Oddanie się Mnie nie oznacza zadręczania się, wzburzenia, rozpaczania, a później kierowania do Mnie modlitwy pełnej niepokoju, abym podążał za wami. Oddanie się oznacza zamianę niepokoju na modlitwę. Oddanie się oznacza spokojne zamknięcie oczu duszy, odwrócenie myśli od udręki i poddanie się Mnie, bo tylko dzięki Mnie poczujecie się jak dziecko uśpione w objęciach matki, gdy pozwolicie, abym mógł przenieść was na drugi brzeg.
Mnie oddajcie to co wami wstrząsa, co was boli bezgranicznie – te wasze wątpliwości, wasze przemyślenia, wasze niepokoje i chęć powzięcia odpowiednich kroków za wszelką cenę, aby zapobiec temu co was trapi. Czegóż nie dokonuję, gdy dusza, tak w potrzebach duchowych jak i materialnych, zwraca się do Mnie, patrzy na Mnie mówiąc: „TY SIĘ TYM ZAJMIJ”, a przy tym zamyka oczy i uspokaja się!
Dostajecie niewiele łask, kiedy się męczycie i dręczycie, aby je otrzymać. Otrzymujecie ich bardzo dużo, kiedy wasza modlitwa jest pełnym oddaniem się Mnie. W cierpieniu prosicie, żebym oddalił je od was, ale w taki sposób, jak wy sobie tego życzycie… Zwracacie się do Mnie, ale chcecie, bym to ja dostosował się do waszych planów. Nie bądźcie jak chorzy, którzy proszą lekarza o kurację, ale sami mu ją podpowiadają.
Nie postępujcie tak, lecz módlcie się, jak was nauczyłem w modlitwie „Ojcze nasz”: „Święć się imię Twoje” – to znaczy: bądź uwielbiony w tej mojej potrzebie; „Przyjdź Królestwo Twoje” – to znaczy: niech wszystko przyczynia się do chwały Królestwa Twojego w nas i na świecie; „Bądź wola Twoja” – to znaczy: Ty decyduj. Ja wkroczę z całą Moją wszechmocą i rozwiążę najtrudniejsze sytuacje. Czy widzisz, że nieszczęścia następują jedne po drugich, że sytuacja wciąż się pogarsza, zamiast się poprawiać? Nie przejmuj się – zamknij oczy i powiedz Mi z ufnością: „Bądź wola Twoja, TY SIĘ TYM ZAJMIJ”. Powiadam ci, że się zatroszczę, że będę działał jak lekarz, a nawet uczynię cud, jeśli zajdzie taka potrzeba. Dostrzegasz, że stan chorego się pogarsza? Nie przerażaj się, ale zamknij oczy i powiedz: „TY SIĘ TYM ZAJMIJ”. Zapewniam cię, że się o ciebie zatroszczę.
Sprzeczne z oddaniem się Mnie jest zamartwianie się, niepokój, chęć rozmyślania o konsekwencjach zdarzenia. Przypomina to zamieszanie spowodowane przez dzieci, które domagają się, aby mama troszczyła się o ich potrzeby, a jednocześnie wszystko chcą zrobić samodzielnie, utrudniając swymi pomysłami i kaprysami jej pracę. Zamknijcie oczy i pozwólcie się ponieść nurtowi Mojej Łaski; zamknijcie oczy i pozwólcie Mi działać; zamknijcie i nie myślcie o chwili obecnej, także odwróćcie myśli od przyszłości, jak od pokusy.
Oddajcie się Mnie, uwierzcie w Moją dobroć, a przysięgam wam na Moją Miłość, że kiedy z taką ufnością powiecie: „TY SIĘ TYM ZAJMIJ”, Ja w pełni wezmę to na siebie, pocieszę was, wyzwolę i poprowadzę. A gdy zmuszony jestem poprowadzić was drogą odmienną od tej, jaką widzielibyście dla siebie, wówczas pouczam was, noszę w Moich ramionach, bo nie istnieje skuteczniejsze lekarstwo niż interwencja Mojej Miłości. Jednak troszczę się tylko wtedy, kiedy zamykacie oczy.
Jesteście bezsenni, wszystko chcecie oceniać, wszystkiego dociec, o wszystkim myśleć, i w ten sposób zawierzacie siłom ludzkim, albo jeszcze gorzej – ludziom, pokładając ufność w ich interwencji. A to właśnie stoi na przeszkodzie Moim słowom i Moim zamiarom.
O, Jak bardzo pragnę tego waszego całkowitego oddania się Mnie, abym mógł was obdarować, i jakże smucę się widząc, że jesteście niespokojni! Szatan do tego właśnie zmierza: aby was podburzyć, by oddzielić was ode Mnie i od Mojego działania i rzucić na pastwę ludzkich poczynań. Przeto ufajcie tylko Mnie, spocznijcie we Mnie, oddajcie Mi się we wszystkim. Czynię cuda proporcjonalnie do waszego pełnego oddania się Mnie, a nie waszego zaufania do siebie samych. Wylewam na was skarby łask, kiedy znajdujecie się w całkowitym ubóstwie!
Jeżeli macie swoje zasoby, nawet niewielkie, lub staracie się je posiąść, pozostajecie w naturalnym obszarze, a zatem podążacie za naturalnym biegiem rzeczy, który jest często zakłócany przez szatana. Żaden człowiek rozumujący i rozważający tylko według logiki ludzkiej nie czynił cudów, nawet spośród świętych.
Na sposób Boski działa ten, kto odda się Bogu. Kiedy widzisz, że sprawy się komplikują, powiedz z zamkniętymi oczyma duszy: „JEZU, TY SIĘ TYM ZAJMIJ!”. I odwróć swoją uwagę w inną stronę, bo dociekliwość twego umysłu utrudnia ci dostrzeżenie zła. Zawierzaj Mi często, nie skupiając uwagi na samym sobie. Czyń tak we wszystkich swoich potrzebach. Czyńcie tak wszyscy, a zobaczycie wielkie, nieustanne i ciche cuda. To wam poprzysięgam na Moją miłość. Zapewniam was, że Ja się o was zatroszczę.
Módlcie się zawsze z tą gotowością do oddania się Mnie, a zawsze będziecie odczuwać wielki pokój ducha i osiągać znaczne korzyści, również wtedy, gdy udzielam wam łaski ofiary, zadośćuczynienia i miłości, która nakłada na was cierpienie.
Wydaje ci się to niemożliwe? A zatem zamknij oczy i powiedz całą swoją duszą: „JEZU, TY SIĘ TYM ZAJMIJ!”. Nie lękaj się, Ja się zatroszczę. A ty błogosławić będziesz Imię Moje, nie dbając o siebie samego. Inne twoje modlitwy nie mają takiej wagi, jak ten akt pełnego ufności oddania się Mnie – zapamiętaj to sobie dobrze. Nie ma skuteczniejszej „nowenny” od tej: „JEZU, ODDAJĘ SIĘ TOBIE, JEZU, TY SIĘ TYM ZAJMIJ”.
Ciekawostki o Ojcu Dolindo Ruotolo
Rozdawał ludziom obrazki na których zapisywał słowa, które dyktował mu Jezus. Rozdawał je po kazaniach i prosił Boga, aby właściwy tekst trafił do właściwej osoby. Ludzie nie ukrywali zaskoczenia, gdy słowa napisane na obrazku pasowały do nich.
Nazywał każdego „Aniołkiem”. Kiedy ktoś spowiadał się u niego, a jego grzechy były naprawdę ciężkie, po spowiedzi wychodził z konfesjonału i obejmował go, mówiąc: „Jesteś dobrym człowiekiem, nie wiem, czy ja miałbym tyle odwagi, by wyznać te ciężkie grzechy”.
Dzięki kontaktowi z ojcem Dolindo człowiek, który miał w kieszeni nóż i był przygotowany kogoś zabić otrzymał łaskę powstrzymania się od tego czynu.
Portret Chrystusa namalowany na prośbę ojca Dolindo przez Lucię został zaakceptowany przez niego dopiero za trzecim razem, gdy wykonała go po uprzednim błogosławieństwie w kaplicy kościelnej, po którym ks. Dolindo powiedział: „Teraz idź do domu i maluj, bo ręce są twoje, ale umysł – Boga”. Po kilku dniach malarka przyniosła mu obraz, a ks. Dolindo stwierdził: „Tak, to On”.
Pewnego razu, gdy ks. Dolindo wypakowywał w kościele figurę Maryi, którą dostał z Rzymu, do kościoła wbiegła zapłakana matka z dzieckiem na ręku, prosząc Maryję o pomoc. Tak strasznie szlochała i zanosiła się z rozpaczy, że ks. Dolindo odwrócił się do figury Maryi i powiedział „Jeśli natychmiast nie zdziałasz tego cudu, zapakuję Cię i odeślę z powrotem do Rzymu”. Matka z zaskoczenia przestała płakać, a ojciec Dolindo, pogłaskawszy dziecko, pobłogosławił je i powiedział do matki „Wracajcie do domu, wracajcie, dziecko jest zdrowe”.
Przepowiedział wybór Jana Pawła II na tron Piotrowy na 13 lat przed wyborem Polaka na papieża. Przepowiedział również zakończenie komunizmu oraz wynalezienie telefonu komórkowego.
Maryja wraz z nim śpiewała, gdy odprawiał on Eucharystię w bocznej kaplicy, skonstruowanej na wzór groty objawień w Lourdes. Obecni na nabożeństwie przyznawali, że nie było widać wśród nich żadnej kobiety, którą widać byłoby fizycznie śpiewającą.
Początkowo ks. Dolindo publikował swoje publikacje pod pseudonimem Dain Cohelen. Użył do kompozycji tego nazwiska słów zaczerpniętych z języka hebrajskiego, które miały oznaczać „nic” i „Boży kapłan”.
Miał zwyczaj na obiad jeść tylko jedno danie, a drugie zabierał dla biednych.
W czasie, gdy pisał tekst o Matce Bożej szatan walcząc z nim wepchnął go pod łóżko.
Cytaty ks. Dolindo Ruotolo
„Nie jestem świętym. Nie jestem cnotliwą duszą, jestem ludzką nędzą i żywym pomnikiem Bożego miłosierdzia.”
„Przebywałem na ziemi jako pielgrzym pośród wielu utrapień i byłem nic nieznaczącym nędznikiem, żyłem w całkowitym poczuciu mojej nicości, w biedzie, którą kochałem i w upokorzeniu, które było mi towarzyszem już od najmłodszych lat, pracując dla Ciebie pośród wielu trudności, ufając jedynie Tobie, wspomagany przez najsłodszą Matkę Maryję”.
„Odchodzę z ziemi z duszą pełną miłości do Boga i do ludzi. Nigdy nie miałem poczucia niechęci lub odrazy do tego, kto czynił mi zło. Nie czułem nawet potrzeby, by komuś to wybaczać, ponieważ zawsze myślałem, że jedynym, któremu trzeba wybaczać jestem ja. Kochałem tych, którzy utrudniali mi drogę, gdyż sądziłem, że mieli rację, sprzeciwiając się tak wielkiej nicości, tak wielkiej ignorancji, tak wielkiej biedzie, co sprawiało, ze zawsze uznawałem się za najbardziej nędznego ze wszystkich.”
„Kiedy nad moją trumną będzie wypowiadane błogosławieństwo, uśmiechnij się do mnie, mój Jezu, z Twojego Tabernakulum, obejmij mnie swoim miłosierdziem, obejmij mnie swoją miłością, powiedz mi, o Jezu: „Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem”! Spraw, aby każda komórka mojego ciała, która rozpadnie się w ziemi, śpiewała o mojej nicości i o Twojej chwale.”
Źródło
Książka „Jezu, Ty się tym zajmij. Tajemnica księdza Dolindo.”, Aleksandra Zapotoczny, Kraków 2018
Artykuły, które mogą Ci się spodobać:
Zobacz także
Zapisz się do newslettera
Chciałbyś co jakiś czas otrzymywać powiadomienia o nowych, ciekawych biografiach?Zapisz się do newslettera: