Św. Siostra Faustyna Kowalska (1905-1938) była zakonnicą, która wielką miłością ukochała Jezusa. Pan Jezus przemawiał do niej w jej duszy i uczynił ją apostołką Miłosierdzia Bożego. Przez św. Siostrę Faustynę Jezus przekazał nowe formy kultu Miłosierdzia Bożego: Obraz Jezusa Miłosiernego, Święto Miłosierdzia, Koronkę do Miłosierdzia Bożego, Godzinę Miłosierdzia oraz szerzenie czci Miłosierdzia.
Do św. Siostry Faustyny Pan Jezus skierował zdumiewające słowa: „W Starym Zakonie wysyłałem proroków do ludu swego z gromami. Dziś wysyłam ciebie do całej ludzkości z Moim miłosierdziem. Nie chcę karać zbolałej ludzkości, ale pragnę ją uleczyć, przytulając ją do Mego miłosiernego Serca”. Mówił do niej także o Swoim niezgłębionym miłosierdziu: „Niech pokładają nadzieję w miłosierdziu Moim najwięksi grzesznicy. Oni mają prawo przed innymi do ufności w przepaść miłosierdzia Mojego. Córko Moja, pisz o Moim miłosierdziu dla dusz znękanych. Rozkosz sprawiają Mi dusze, które się odwołują do Mojego miłosierdzia. Takim duszom udzielam łask ponad ich życzenia. Nie mogę karać, choćby był największym grzesznikiem, jeżeli on się odwołuje do Mej litości, ale usprawiedliwiam go w niezgłębionym i niezbadanym miłosierdziu swoim”.
Krótki życiorys św. Siostry Faustyny Kowalskiej z najważniejszymi informacjami
Maria Faustyna Kowalska (właśc. Helena Kowalska) urodziła się 25 sierpnia 1905 roku we wsi Głogowiec (woj. łódzkie) jako trzecie spośród dziesięciorga dzieci. Przyszła na świat w biednej i pobożnej rodzinie. Jej rodzice, Stanisław Kowalski i Marianna z domu Babel byli rolnikami. Dwa dni po urodzeniu została ochrzczona przez proboszcza ks. Józefa Chodyńskiego w parafii św. Kazimierza w Świnicach Warckich (pow. Turek) i otrzymała imię Helena.
Od dzieciństwa odznaczała się pobożnością, umiłowaniem modlitwy, pracowitością, posłuszeństwem i wielką wrażliwością na ludzką biedę. W wieku lat 7 mała Helenka po raz pierwszy usłyszała w duszy głos wzywający ją do doskonalszego życia. Do pierwszej komunii świętej przystąpiła, gdy miała 9 lat. W wieku lat 12 zaczęła uczęszczać do szkoły podstawowej w Świnicach i chodziła tam niecałe trzy lata, po czym jako szesnastoletnia dziewczyna poszła do pracy na służbę do zamożnych rodzin w Aleksandrowie Łódzkim. Po roku pracy Helena wróciła do domu rodzinnego i oświadczyła, że zamierza wstąpić do klasztoru, jednak rodzice stanowczo sprzeciwili się temu. Aby dalej pomagać rodzicom, znalazła pracę u trzech tercjarek, a następnie pracowała w sklepie.
Gdy Helena miała 19 lat doznała wizji umęczonego Jezusa, który wydał jej polecenie wstąpienia do zakonu. Wyjechała do Warszawy, by szukać miejsca w klasztorze, jednak kazano jej zapracować sobie na skromny posag. W związku z tym pracowała przez rok jako pomoc domowa, aby dnia 1 sierpnia 1925 roku wstąpić do Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia w Warszawie przy ul. Żytniej.
W Zgromadzeniu otrzymała imię – s. Maria Faustyna. Nowicjat odbyła w Krakowie i tam w obecności bpa Stanisława Rosponda złożyła pierwsze, a po pięciu latach wieczyste śluby zakonne: czystości, ubóstwa i posłuszeństwa. Pracowała w kilku domach Zgromadzenia, najdłużej w Krakowie, Płocku i Wilnie, pełniąc obowiązki kucharki, ogrodniczki, i furtianki.
Na zewnątrz nic nie zdradzało jej niezwykle bogatego życia mistycznego. Gorliwie spełniała swoje obowiązki, wiernie zachowywała wszystkie reguły zakonne, była skupiona i milcząca, a przy tym naturalna, pogodna, pełna życzliwej i bezinteresownej miłości dla bliźnich.
Całe jej życie koncentrowało się na konsekwentnym dążeniu do coraz pełniejszego zjednoczenia z Bogiem i na ofiarnej współpracy z Jezusem w dziele ratowania dusz. Jezu mój – wyznała w Dzienniczku – Ty wiesz, że od najwcześniejszych lat pragnęłam zostać wielką świętą, to jest, pragnęłam Cię kochać tak wielką miłością, jaką Cię jeszcze dotychczas żadna dusza nie kochała (Dz. 1372).
Głębię jej życia duchowego odsłania Dzienniczek. Uważna lektura tych zapisków daje obraz wysokiego stopnia zjednoczenia jej duszy z Bogiem; wielkiego udzielania się Boga jej duszy oraz jej wysiłków i zmagań na drodze ku chrześcijańskiej doskonałości. Pan obdarzył ją wielkimi łaskami; darem kontemplacji, głębokiego poznania tajemnicy miłosierdzia Bożego, wizjami, objawieniami, ukrytymi stygmatami, darem proroctwa i czytania w duszach ludzkich, a także, rzadko spotykanym, darem mistycznych zaślubin. Tak bardzo obdarowana pisała: ani łaski ani objawienia, ani zachwyty, ani żadne dary jej (duszy) udzielane nie czynią ją doskonałą, ale wewnętrzne zjednoczenie duszy mojej z Bogiem. (….) Świętość i doskonałość moja polega na ścisłym zjednoczeniu woli mojej z wolą Bożą (Dz. 1107).
Surowy tryb życia i wyczerpujące posty, jakie sobie narzucała jeszcze przed wstąpieniem do Zgromadzenia, tak osłabiły jej organizm, że już w postulacie trzeba było ją wysłać do podwarszawskiego Skolimowa dla poratowania zdrowia. Po pierwszym roku nowicjatu przyszły niezwykle bolesne doświadczenia mistyczne, tzw. ciemnej nocy, a potem cierpienia duchowe i moralne związane z realizacją posłannictwa, jakie otrzymywała od Chrystusa Pana. S. Faustyna swoje życie złożyła w ofierze za grzeszników i z tego tytułu doznawała także różnych cierpień, aby przez nie ratować ich dusze. W ostatnich latach życia wzmogły się cierpienia wewnętrzne, tzw. biernej nocy ducha, i dolegliwości organizmu: rozwinęła się gruźlica, która zaatakowała płuca i przewód pokarmowy. Z tego powodu dwukrotnie, po kilka miesięcy, przebywała na leczeniu w szpitalu na Prądniku w Krakowie.
Zupełnie wyniszczona fizycznie, ale w pełni dojrzała duchowo, mistycznie zjednoczona z Bogiem, zmarła w opinii świętości 5 października 1938 roku, mając zaledwie 33 lata, w tym 13 lat życia zakonnego. Jej ciało złożono w grobowcu na cmentarzu klasztornym w Krakowie-Łagiewnikach, a w czasie procesu informacyjnego w 1966 roku przeniesiono do kaplicy.
Tej prostej, niewykształconej, ale mężnej, bezgranicznie ufającej Bogu, zakonnicy, powierzył Pan Jezus wielką misję: orędzie Miłosierdzia skierowane do całego świata. Wysyłam ciebie – powiedział – do całej ludzkości z moim miłosierdziem. Nie chcę karać zbolałej ludzkości, ale pragnę ją uleczyć, przytulając do swego miłosiernego Serca (Dz.1588). Jesteś sekretarką mojego miłosierdzia; wybrałem cię na ten urząd w tym i przyszłym życiu (Dz. 1605), (…) abyś dawała duszom poznać moje wielkie miłosierdzie, jakie mam dla nich, i zachęcała je do ufności w przepaść mojego miłosierdzia (Dz. 1567).
W dniu 18 kwietnia 1993 roku papież Jan Paweł II wyniósł ją do chwały ołtarzy, a 30 kwietnia 2000 roku została zaliczona do grona świętych Kościoła. Relikwie Siostry Faustyny znajdują się w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach.
Zadaniem Siostry Faustyny było przekazanie całemu światu orędzia Miłosierdzia, które przypomina biblijną prawdę o miłosiernej miłości Boga do człowieka, wzywa do zawierzenia Mu oraz do czynienia miłości wobec bliźnich. Jezus przekazał poprzez Siostrę Faustynę nowe formy kultu: obraz podpisany słowami Jezu Ufam Tobie, święto Miłosierdzia, Koronkę do Miłosierdzia Bożego oraz modlitwę wykonywaną w godzinie śmierci Pana Jezusa na krzyżu, która została nazwana Godziną Miłosierdzia. Do każdej z tych form kultu oraz do głoszenia orędzia Miłosierdzia Jezus przywiązał wielkie obietnice pod warunkiem jednoczesnej troski o zaufanie Bogu i świadczenia miłosierdzia bliźnim.
W dalszej części artykułu znajduje się także niezwykle interesująca obszerna biografia św. Siostry Faustyny.
Posłannictwo św. Siostry Faustyny
Siostrę Faustynę wybrał Pan Jezus na sekretarkę i apostołkę swego miłosierdzia, aby przez nią przekazać światu wielkie orędzie. W Starym Zakonie – powiedział do niej – wysyłałem proroków do ludu swego z gromami. Dziś wysyłam ciebie do całej ludzkości z Moim miłosierdziem. Nie chcę karać zbolałej ludzkości, ale pragnę ją uleczyć, przytulając ją do swego miłosiernego serca (Dz. 1588).
Misja Siostry Faustyny polega na 3 zadaniach:
- Przybliżeniu i głoszeniu światu prawdy objawionej w Piśmie Świętym o miłości miłosiernej Boga do każdego człowieka.
- Wypraszaniu miłosierdzia Bożego dla całego świata m.in. przez praktykę podanych przez Pana Jezusa nowych form kultu Miłosierdzia Bożego, którymi są: obraz Miłosierdzia Bożego z podpisem: Jezu, ufam Tobie, święto Miłosierdzia Bożego w pierwszą niedzielę po Wielkanocy, koronka do Miłosierdzia Bożego i modlitwa w godzinie Miłosierdzia (15.00).
- Zainspirowaniu Apostolskiego Ruchu Miłosierdzia Bożego, który podejmuje zadania głoszenia i wypraszania miłosierdzia Bożego dla świata oraz dąży do doskonałości drogą wskazaną przez św. Siostrę Faustynę. Jest to droga polegająca na postawie dziecięcej ufności wobec Boga, która wyraża się w pełnieniu Jego woli, oraz postawie miłosierdzia wobec bliźnich.
Dzienniczek Siostry Faustyny, pisany w ciągu czterech ostatnich lat jej życia na wyraźne żądanie Pana Jezusa, jest formą pamiętnika, w którym Autorka na bieżąco i retrospektywnie notowała przede wszystkim „zetknięcia” swej duszy z Bogiem. Aby z tych zapisków wyciągnąć to, co należy do istoty jej posłannictwa potrzebna była naukowa ich analiza, której dokonał znany i ceniony teolog, ks. prof. Ignacy Różycki. (….)
Podstawą wyodrębnienia tych a nie innych modlitw czy praktyk religijnych, jako nowych form kultu Miłosierdzia Bożego, są określone, związane z nimi obietnice, jakie Pan Jezus przyrzekł spełnić wobec wszystkich, którzy je praktykują w postawie ufności w dobroć Boga i miłosierdzia względem bliźnich. Ksiądz Różycki wymienia pięć postaci nabożeństwa do Miłosierdzia Bożego.
- Obraz Jezusa Miłosiernego
- Święto Miłosierdzia
- Koronka do Miłosierdzia Bożego
- Godzina Miłosierdzia
- Szerzenie czci Miłosierdzia.
Obraz Jezusa Miłosiernego
Jego rysunek został ukazany w wizji, jaką Siostra Faustyna miała 22 lutego 1931 roku w celi płockiego klasztoru. Wieczorem, kiedy byłam w celi – pisze w Dzienniczku – ujrzałam Pana Jezusa ubranego w szacie białej. Jedna ręka wzniesiona do błogosławieństwa, a druga dotykała szaty na piersiach. Z uchylenia szaty na piersiach wychodziły dwa wielkie promienie, jeden czerwony, a drugi blady. (…) Po chwili powiedział mi Jezus: Wymaluj obraz według rysunku, który widzisz, z podpisem: Jezu, ufam Tobie. Pragnę, aby ten obraz czczono najpierw w kaplicy waszej i na całym świecie. Obiecuję, że dusza, która czcić będzie ten obraz, nie zginie. Obiecuję także, już to na ziemi zwycięstwo nad nieprzyjaciółmi, a szczególnie w godzinę śmierci. Ja sam bronić ją będę jako Swej chwały (Dz nr 47, 48). Chcę, aby ten obraz (…) był uroczyście poświęcony w pierwszą niedzielę po Wielkanocy, ta niedziela ma być świętem Miłosierdzia (Dz. 49).
Treść tego obrazu bardzo ściśle wiąże się więc z liturgią tej niedzieli. Kościół czyta w tym dniu Ewangelię według św. Jana o ukazaniu się zmartwychwstałego Chrystusa w Wieczerniku i ustanowieniu sakramentu pokuty (J 20,19-29). Obraz przedstawia więc zmartwychwstałego Zbawiciela, który przynosi ludziom pokój przez odpuszczenie grzechów, za cenę swej męki i śmierci krzyżowej. Promienie krwi i wody, płynące z przebitego włócznią Serca (niewidocznego na obrazie) oraz blizny po ranach ukrzyżowania przywołują wydarzenia z Wielkiego Piątku (J 19,17-18; 19,33-37). Obraz Jezusa Miłosiernego łączy więc w sobie te dwa ewangeliczne wydarzenia, które najpełniej mówią o miłości Boga do człowieka.
Charakterystyczne dla tego wizerunku Chrystusa są dwa promienie. Pan Jezus, zapytany o ich znaczenie, wyjaśnił: Blady promień oznacza wodę, która usprawiedliwia dusze; czerwony promień oznacza krew, która jest życiem dusz (…) Szczęśliwy, kto w ich cieniu żyć będzie (Dz. 299). Oczyszcza duszę sakrament chrztu i pokuty, a karmi ją najobficiej Eucharystia – więc te dwa promienie oznaczają sakramenty święte i wszystkie łaski Ducha Świętego, którego biblijnym symbolem jest woda, oraz nowe przymierze Boga z człowiekiem zawarte we krwi Chrystusa.
Obraz Jezusa Miłosiernego często bywa nazywany obrazem Miłosierdzia Bożego, co jest słuszne, ponieważ właśnie w misterium paschalnym Chrystusa najwyraźniej objawiła się miłosierna miłość Boga do człowieka.
Obraz nie tylko przedstawia miłosierdzie Boże, ale pełni również rolę znaku, który ma przypominać o obowiązku chrześcijańskiej ufności względem Boga i czynnej miłości w stosunku do bliźnich. W podpisie obrazu – z woli Chrystusa – są umieszczone słowa: Jezu, ufam Tobie. Obraz ten – powiedział także Pan Jezus – ma przypominać żądania mojego miłosierdzia, bo nawet wiara najsilniejsza nic nie pomoże bez uczynków (Dz. 742).
Do tak rozumianego kultu obrazu, polegającego na postawie chrześcijańskiej ufności i miłosierdzia, przywiązał Pan Jezus specjalne obietnice: łaskę wiecznego zbawienia, dużych postępów na drodze chrześcijańskiej doskonałości, łaskę szczęśliwej śmierci i wszelkie inne łaski, o które z ufnością ludzie prosić Go będą. Przez obraz ten udzielać będę wiele łask dla dusz, a przeto niech ma przystęp wszelka dusza do niego (Dz. 570).
Święto Miłosierdzia
Ma najwyższą rangę wśród wszystkich postaci nabożeństwa do Miłosierdzia Bożego, które zostały objawione Siostrze Faustynie. Po raz pierwszy o ustanowieniu tego święta mówił Pan Jezus w Płocku w 1931 roku, gdy przekazywał swą wolę co do powstania obrazu: Ja pragnę, aby było Miłosierdzia święto. Chcę, aby ten obraz, który wymalujesz pędzlem, był uroczyście poświęcony w pierwszą niedzielę po Wielkanocy, ta niedziela ma być świętem Miłosierdzia (Dz. 49).
Wybór pierwszej niedzieli po Wielkanocy na święto Miłosierdzia ma swój głęboki sens
teologiczny, który wskazuje na ścisły związek, jaki istnieje pomiędzy wielkanocną tajemnicą
Odkupienia a tajemnicą miłosierdzia Bożego. Ten związek podkreśla jeszcze nowenna z koronki do Miłosierdzia Bożego, poprzedzająca to święto, która rozpoczyna się w Wielki
Piątek.
Święto jest nie tylko dniem szczególnego uwielbienia Boga w tajemnicy miłosierdzia, ale
także czasem łaski dla wszystkich ludzi. Pragnę – powiedział Pan Jezus – aby święto
Miłosierdzia było ucieczką i schronieniem dla wszystkich dusz, a szczególnie dla biednych
grzeszników (Dz. 699). Dusze giną mimo mojej gorzkiej męki. Daję im ostatnią deskę ratunku,
to jest święto Miłosierdzia mojego. Jeżeli nie uwielbią miłosierdzia mojego, zginą na wieki
(Dz. 965).
Wielkość tego święta mierzy się miarą niezwykłych obietnic, jakie Pan Jezus z nim związał.
Kto w dniu tym przystąpi do Źródła Życia – powiedział Chrystus – ten dostąpi zupełnego
odpuszczenia win i kar (Dz. 300). W dniu tym otwarte są wnętrzności miłosierdzia mego,
wylewam całe morze łask na dusze, które się zbliżą do źródła miłosierdzia mojego; (…) niech
się nie lęka zbliżyć do mnie żadna dusza, chociażby grzechy jej były jako szkarłat (Dz. 699).
Aby skorzystać z tych wielkich darów, trzeba wypełnić warunki nabożeństwa do Miłosierdzia
Bożego (ufność w dobroć Boga i czynna miłość bliźniego) oraz być w stanie łaski
uświęcającej (po spowiedzi świętej) i godnie przyjąć Komunię świętą. Nie znajdzie żadna dusza usprawiedliwienia – wyjaśnił Jezus – dopokąd się nie zwróci z ufnością do miłosierdzia mojego, i dlatego pierwsza niedziela po Wielkanocy ma być świętem Miłosierdzia, a kapłani mają w dniu tym mówić duszom o tym wielkim i niezgłębionym miłosierdziu moim (Dz. 570).
Koronka do Miłosierdzia Bożego
Tę koronkę podyktował Pan Jezus Siostrze Faustynie w Wilnie 13-14 września 1935 roku jako modlitwę na przebłaganie i uśmierzenie gniewu Bożego (zob. Dz. 474^476).
Odmawiający tę koronkę ofiarują Bogu Ojcu Ciało i Krew, Duszę i Bóstwo Jezusa Chrystusa
na przebłaganie za grzechy swoje, bliskich i całego świata, a jednocząc się z ofiarą Jezusa,
odwołują się do tej miłości, jaką Ojciec niebieski darzy swego Syna, a w Nim wszystkich
ludzi.
W tej modlitwie proszą również o miłosierdzie dla nas i całego świata i tym samym spełniają
uczynek miłosierdzia. Dodając do tego podstawę ufności i wypełniając warunki każdej dobrej
modlitwy (pokora, wytrwałość, przedmiot zgodny z wolą Bożą), wierni mogą oczekiwać spełnienia Chrystusowych obietnic, które dotyczą szczególnie godziny śmierci: łaski nawrócenia i spokojnej śmierci. Dostąpią ich nie tylko osoby odmawiające tę koronkę, ale także konający, przy których inni jej słowami modlić się będą. Kiedy przy konającym odmawiają tę koronkę – powiedział Jezus – uśmierza się gniew Boży, a miłosierdzie niezgłębione ogarnia duszę (Dz. 811). Obietnica ogólna brzmi: Przez odmawianie tej koronki podoba mi się dać wszystko, o co mnie prosić będą (Dz. 1541), jeżeli to (…) będzie zgodne z wolą moją (Dz. 1731). Wszystko bowiem, co jest niezgodne z wolą Bożą, nie jest dobre dla człowieka, zwłaszcza dla jego wiecznej szczęśliwości.
Przez odmawianie tej koronki – powiedział w innym miejscu Pan Jezus – zbliżasz ludzkość
do mnie (Dz. 929). Dusze, które odmawiać będą tę koronkę, miłosierdzie moje ogarnie (…) w
życiu, a szczególnie w śmierci godzinie (Dz. 754).
Godzina Miłosierdzia
W październiku 1937 roku w Krakowie, w bliżej nie opisanych przez Siostrę Faustynę okolicznościach, polecił Pan Jezus czcić godzinę swej śmierci: Ile razy usłyszysz, jak zegar bije trzecią godzinę, zanurzaj się cała w miłosierdziu moim, uwielbiając i wysławiając je; wzywaj jego wszechmocy dla świata całego, a szczególnie dla biednych grzeszników, bo w tej chwili zostało na oścież otwarte dla wszelkiej duszy (Dz. 1572).
Pan Jezus dość dokładnie określił także sposoby modlitwy właściwe dla tej formy kultu
Miłosierdzia Bożego: Staraj się w tej godzinie – powiedział do Siostry Faustyny – odprawiać
drogę krzyżową, o ile ci na to obowiązki pozwolą; a jeżeli nie możesz odprawić drogi
krzyżowej, to przynajmniej wstąp na chwilę do kaplicy i uczcij moje serce, które jest pełne miłosierdzia w Najświętszym Sakramencie; a jeżeli nie możesz wstąpić do kaplicy, pogrąż się
w modlitwie tam, gdzie jesteś, chociaż przez króciutką chwilę (Dz. 1572).
Ks. Różycki wylicza trzy warunki wysłuchania modlitw zanoszonych w tej godzinie:
- modlitwa ma być skierowana do Jezusa,
- ma mieć miejsce o godzinie trzeciej po południu,
- ma się odwoływać do wartości i zasług męki Pańskiej.
W tej godzinie – obiecał Pan Jezus – uprosisz wszystko dla siebie i dla innych; w tej godzinie stała się łaska dla świata całego – miłosierdzie zwyciężyło sprawiedliwość (Dz. 1572).
Szerzenie czci Bożego Miłosierdzia – Uczynki Miłosierdzia
Omawiając postacie nabożeństwa do Miłosierdzia Bożego, ks. Różycki wymienia także i tę postać: szerzenie czci Miłosierdzia, bo i do niej odnoszą się pewne obietnice Chrystusa: Dusze, które szerzą cześć miłosierdzia mojego, osłaniam je przez życie całe, jak czuła matka swe niemowlę, a w godzinę śmierci nie będę im Sędzią, ale miłosiernym Zbawicielem (Dz. 1075).
Istotą kultu Miłosierdzia Bożego jest postawa chrześcijańskiej ufności względem Pana Boga i
czynnej miłości wobec bliźnich. Pan Jezus żąda zaufania od swych stworzeń (Dz. 1059) i
pełnienia uczynków miłosierdzia: czynem, słowem lub modlitwą. Miłosierdzie masz okazywać zawsze i wszędzie bliźnim, nie możesz się od tego usunąć ani wymówić, ani uniewinnić (Dz. 742). Chrystus pragnie, aby Jego czciciele wykonali w ciągu dnia przynajmniej jeden akt miłości bliźniego z miłości do Niego.
Szerzenie czci Miłosierdzia Bożego niekoniecznie wymaga wielu słów, ale zawsze chrześcijańskiej postawy wiary, zaufania Bogu i stawania się coraz bardziej miłosiernym. Przykład takiego apostolstwa dawała w swoim życiu Siostra Faustyna.
Biografia rozszerzona św. Siostry Faustyny Kowalskiej
Helena Kowalska urodziła się 25 sierpnia 1905 we wsi Głogowiec (pow. Turek). Matka z niepokojem oczekiwała jej przyjścia na świat, gdyż dwa poprzednie porody były bardzo ciężkie. Tym razem poród był lekki, podobnie jak siedem następnych. Z biegiem czasu matka nabrała przekonania, że Helena, jako błogosławione dziecko, uświęciła jej łono.
Rodzina, rodzice i rodzeństwo
Helena przyszła na świat jako trzecie z dziesięciorga dzieci Stanisława Kowalskiego i Marianny z domu Babel, rolników ze wsi Głogowiec. Dzielna matka wydała na świat dziesięcioro dzieci. Dwie malutkie córeczki zmarły. Sześć córek i dwóch synów osiągnęło wiek dojrzały.
Jej rodzina uczęszczała do kościoła, lecz była dość przeciętna pod względem zaangażowania w katolicyzm. Jedynie starszy brat siostry Faustyny się wyróżniał, gdyż był organistą w Świnicach. Ich cały dom stanowiły dwie izby, sień i kuchnia.
Helena została ochrzczona 27 sierpnia 1905 roku w kościele parafialnym w Świnicach przez księdza Józefa Chodyńskiego. Rodzicami chrzestnymi byli Marcin Ługowski i Maria Szczepaniak z domu Szewczyk.
Rodzina żyła w bardzo ciężkich warunkach materialnych. Do ich skromnego gospodarstwa należały zaledwie trzy hektary piaszczystej ziemi ornej i dwa hektary łąki. Było to niespokojne czasy, lata ruchów rewolucyjnych i strajków generalnych, lecz do cichej wsi te wydarzenia nie docierały.
Ojciec Stanisław Kowalski (1868-1946) pochodził ze Świnic. Był rolnikiem i cieślą, za dnia pracował u ludzi, a w nocy u siebie na roli. Pracował do upadłego. Od dzieci we wczesnych latach także wymagał pracy. Dziewięcioletni chłopcy musieli pomagać małymi cepami przy młocce.
Ojciec był bardzo pobożny. W niedzielę nigdy nie opuścił mszy świętej, codziennie rano przed pójściem do pracy śpiewał „Godzinki” i „Kiedy ranne”, a w Poście „Gorzkie żale”, nie zważając przy tym na sen swojej żony i dzieci. Dla dzieci był bardzo wymagający i surowy. Gdy pewnego razu mały Stanisław, nałamał u sąsiada wierzbowych gałązek, to dostał lanie jak za ciężkie przestępstwo.
Matka Marianna Babel (1875-1965) pochodziła z pobliskiej wsi Mniewo. Zdaniem synów była dzielna, pracowita i pełna zaparcia się siebie. Pomagała mężowi jak mogła. Nosiła mu do pracy obiady, a po powrocie niosła na plecach drzewo na opał. Czyniła to również w zimie, pomimo śniegu po kolana.
Pierwsze wezwanie do doskonalszego życia
Helenka w wieku lat siedmiu po raz pierwszy w duszy usłyszała głos Boży. Było to zaproszenie do doskonalszego życia, które przyszło od Boga podczas nieszporów z wystawieniem Najświętszego Sakramentu. „Wtenczas po raz pierwszy udzieliła mi się miłość Boża i napełniła moje małe serce, a Pan udzielił mi zrozumienia rzeczy Bożych„, jednak „nie spotkałam się z nikim takim, kto by mi te rzeczy wyjaśnił„.
Od tego czasu w Helence wzrastała miłość do Boga utajonego. Śniła o Nim po nocach, a pod wpływem snów budziła się, siadała na łóżku i modliła się. Matka upominała ją, chcąc by spała jak inne dzieci.
Komunia święta
W 1914 roku, mając dziewięć lat, Helena przystąpiła do pierwszej Komunii świętej. Była przygotowywana przez księdza Pawłowskiego, ówczesnego proboszcza w Świnicach, późniejszego męczennika, który za obronę kościoła w Kaliszu został rozstrzelany podczas okupacji niemieckiej.
Helena pouczona przez ks. proboszcza o obowiązkach religijnych, odtąd nigdy nie chciała opuścić niedzielnej mszy świętej. Dbała również o to, aby inni członkowie rodziny nie zaniedbywali się pod tym względem. Aby w niedzielę pójść do kościoła, pasła bydło w nocy. Ogólnie lubiła pomagać w pracy rodzicom i rodzeństwu.
Helena co tydzień chodziła do spowiedzi, a przed udaniem się do niej zawsze przepraszała rodziców całując ich ręce.
Lubiła zwierzęta, a gdy zaistniała taka potrzeba, opatrywała im rany.
W czasie pasienia bydła Helena gromadziła przy sobie rodzeństwo, a czasami także dzieci sąsiadów. Opowiadała im życiorysy świętych, mówiąc o tym, że przyjdzie czas, kiedy i ona przyłączy się do pustelników lub pójdzie do misjonarzy, aby pogan nauczać zasad wiary.
W czasie wojny, nasz kraj został zniszczony, panował wielki głód i nędza. Rodzinie Kowalskich nie powodziło się dobrze. Dzieci nie miały odpowiednich ubrań, by pójść do kościoła w niedzielę. Helena ukrywając się w kącie domu lub ogrodu, duchowo łączyła się z kapłanem celebrującym.
Szkoła
W dwunastym roku życia Helena zaczęła chodzić do szkoły w Świnicach. Dobrze się uczyła. Po trzech latach przerwała naukę. Był to okres pierwszej wojny światowej, być może szkoła była zamknięta. Rodzicom nie zależało na dalszej edukacji córki, gdyż umiała czytać i pisać, co wystarczało. Potrzebna była w gospodarstwie do pasienia krów oraz innych zajęć.
Praca
W wieku lat 16 Helena postanowiła pójść do pracy, widząc, że tacie ciężko pracować, a sama w niedzielę nie ma się w co ubrać. Poszła do Aleksandrowa pod Łodzią do znajomych ludzi na służbę. Pani domu była siostrą sąsiadki Kowalskich – Ługowskiej. Helena dobrze wywiązywała się z obowiązków, była życzliwa i posłuszna. Po nocach nie mogła spać, a tęsknota szarpała jej duszę.
Po roku odeszła od pani Goryszewskiej i powiedziała rodzicom, że musi iść do klasztoru, jednak oni na to nie przystali. Po tej nieudanej próbie Helena wyjechała do Łodzi i zamieszkała u swoich krewnych. Zgłosiła się do pracy domowej u trzech pań należących do Trzeciego Zakonu św. Franciszka. Za swoją pracę pobierała skromne wynagrodzenie. Uzgodniła czas na codzienną mszę świętą oraz na pójście do konającego, jeśli się o jakim dowie. Wyraziła także życzenia, aby mogła spowiadać się u ich spowiednika. W tym czasie oddawała się coraz bardziej myślom o powołaniu zakonnym.
Po upływie roku Helena zmieniła pracę. Pozostała jednak w Łodzi. Odczuwała stale przynaglenie, aby pójść do zakonu, dlatego ponownie udała się do rodziców, aby prosić ich o pozwolenie, jednak i tym razem spotyka się z odmową. Załamana Helena zaczyna oddawać się próżności życia, nie zwracając uwagi na głos łaski. Kupuje sobie sukienki i ubiera się z gustem.
W 1923 roku Helena zaczęła pracować u pani Sadowskiej, opiekując się trojgiem małych dzieci i dbając o gospodarstwo domowe. Sadowska mówiła, że Helena była dobrą, uczynną i radosną osobą, z talentem wobec dzieci.
Powołanie
Pewnego dnia Helena wraz ze swoją siostrą wybrała się na zabawę taneczną. Podczas zabawy, ogarnęła ją wielka udręka. Ujrzała obok siebie Pana Jezusa obnażonego z szat i całego okrytego ranami, który spojrzał na nią z wyrzutem i powiedział: „Dokąd cię cierpiał będę i dokąd Mnie zwodzić będziesz?” Helena wycofała się z tańca i opuściła potajemnie salę taneczną, kierując swe kroki do katedry św. Stanisława Kostki.
Przybyła nad ranem do świątyni, w której było zaledwie kilka osób, i nie zwracając uwagi na nikogo, padła krzyżem przed Najświętszym Sakramentem, prosząc Boga o poznanie Jego Woli. Nagłe usłyszała słowa: „Jedź natychmiast do Warszawy, tam wstąpisz do klasztoru„. Następnie poszła pożegnać się z siostrą i wujostwem, i tak jak stała, w jednej sukni pojechała do Warszawy. W przedziale pociągu rozpłakała się, wiedząc, że zada tym ból swoim rodzicom, jednak chciała być posłuszna Temu, którego od siódmego roku życia umiłowała.
Gdy stanęła na peronie dworca w Warszawie zwróciła się do Matki Najświętszej o prowadzenie. W duszy posłyszała słowa: „Wyjedź za miasto, tam znajdziesz nocleg bezpieczny„. Tak też uczyniła, a następnego dnia wróciła do miasta i wstąpiła do pierwszego kościoła, jaki spotkała. Wola Boża skierowała ją do tamtejszego kapłana, który zdziwiony, kazał ufać i oczekiwać, co Bóg dalej zarządzi. Wysłał Helenę do jednej z jego parafianek, gdzie mogła się zatrzymać, póki nie wstąpi do klasztoru.
Zgromadzenie Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia
Następnie w nieznanym mieście, poszukiwała klasztoru do której mogłaby wstąpić. Wszystkie furty zamykały się przed nią. Pomodliła się do Jezusa i trafiła w końcu do furty Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia przy ul. Żytniej 3/9. Przełożona klasztoru po rozmowie z Heleną nabrała do niej zaufania i postanowiła ją przyjąć. W tamtych latach kwestia posagu odgrywała znaczącą rolę, lecz Helena nie miała nic. Przełożona zaproponowała, aby przez rok popracowała i zarobiła na skromną wyprawę, na co Helena chętnie się zgodziła. Znalazła miejsce u pani Aldony Lipszycowej zamieszkałej wraz z mężem i czworgiem dzieci w Ostrówku (pow. radzymiński).
Aldona Lipszycowa wspominała, że Helena dużo śpiewała, najczęściej: „Jezusa ukrytego mam w Sakramencie czcić, wszystko oddać dla Niego, Jego miłością żyć„, co było treścią jej życia.
Helena napisała list do rodziców, podając swój adres. Pewnego razu przyjechała do niej siostra Gienia, jednak próby namówienia ją do powrotu do domu spaliły na panewce.
W czasie oktawy Bożego Ciała w 1925 roku podczas nieszporów, Helena złożyła ślub dozgonnej czystości. Wkrótce okres oczekiwania dobiegł końca. 1 sierpnia 1925 roku Helena przekroczyła furtę domu zakonnego. „Czułam się niezmiernie szczęśliwa – pisze w Dzienniku – zdawało mi się, że wstąpiłam w życie rajskie. Z serca mojego wyrywała się modlitwa dziękczynna„.
Przy pierwszym spotkaniu z matką przełożoną, otrzymała od niej polecenie: „Idź do Pana domu i zapytaj, czy cię Pan przyjmie”. Helena poszła do kaplicy i zapytała Jezusa, czy ją przyjmuje. Usłyszała głos: „Przyjmuję, jesteś w Sercu moim”. Kiedy wróciła z kaplicy matka przełożona odpowiedziała na to: „Jeżeli Pan przyjął, to i ja przyjmuję”.
Po pierwszych dniach euforii duszę Heleny ogarnęły wątpliwości, jednak wieczorem na firance zobaczyła bolesne oblicze Jezusa, który powiedział jej, że to On ją tu wezwał i przygotował tutaj dla niej wiele łask, a jeżeli wystąpi z zakonu, to wyrządzi Jemu wielką boleść. Helena przeprosiła Jezusa i postanowiła wytrwać w powołaniu.
Wkrótce zapadła na zdrowiu i została wysłana do Skolimowa, filii domu warszawskiego. Tam miała pierwsze widzenie mistyczne odnoszące się do dusz czyśćcowych.
Po odbyciu postulatu w Warszawie, dnia 23 stycznia 1926 roku Helena wyjechała do Krakowa, aby przygotować się do obłóczyn i rozpocząć nowicjat.
Nowicjat
Na początku nowicjatu Helena wzięła udział w ośmiodniowych rekolekcjach, po których odbyła się spowiedź z całego życia i ceremonia obłóczyn. Od tej chwili Helena Kowalska nazywa się będzie siostrą Marią Faustyną i pod tym imieniem wejdzie do historii. „W chwili obłóczyn Bóg dał mi poznać, jak wiele cierpieć będę. Widziałam jasno do czego się zobowiązuję. Była to jedna minuta cierpienia. Potem Bóg znowu zalał mą duszę wielkimi pociechami.„
Na zajęcia nowicjackie siostry Faustyny składały się ćwiczenia duchowne odprawiane w kaplicy, a także w sali, w której siostra Mistrzyni wygłaszała konferencje. Tu również odbywała się rekreacja, a gdy była pogoda to rekreacje odbywały się w ogrodzie. Dużo czasu poświęcano pracy. Siostra Faustyna była zatrudniona w kuchni.
Od 20 czerwca 1926 roku mistrzynią była siostra Maria Józefa Brzoza, która była osobą o dużej inteligencji i znała się na zawiłych drogach życia wewnętrznego. Przed nią siostra Faustyna otwarła się zupełnie. Mistrzyni odczytała właściwie to, co działo się w duszy siostry Faustyny.
Praca w kuchni należała do trudnych obowiązków siostry Faustyny. Najtrudniej przychodziło jej odlewanie ziemniaków, czasem połowa wysypywała się jej na ziemię. Skarżyła się na to matce mistrzyni, a później także żaliła Panu Jezusowi na to, który odpowiedział „Od dziś będzie ci to przychodziło z wielką łatwością. Wzmocnię twoje siły”. I rzeczywiście tak było. Odtąd starała się innych wyręczyć w tej pracy.
Pierwszy rok nowicjatu był dla siostry Faustyny okresem wielkich pociech duchowych. Było w niej światło, przeogromna radość z powodu odczucia bliskości Boga, a modlitwa szła jej z największą łatwością, jednak „Pod koniec pierwszego roku nowicjatu zaczęło się ściemniać w duszy mojej” – pisała siostra Faustyna.
Znane z opisów św. Jana od Krzyża cierpienia mistyczne pogrążyły ją w niewypowiedzianej męce. Siostra Faustyna dostrzegła u siebie bezgraniczną nędzę. Stan ten trwa przez pół roku, a na myśl o zbliżających się ślubach doznaje trwogi. Wydaje się jej, że jest odrzucona od Boga, co powoduje rozpacz. W tych ogromnych udrękach ratuje ją posłuszeństwo. Mistrzyni nowicjatu mówi jej, że to doświadczenie Boże, że należy ufać i czekać godziny nawiedzenia przez Pana. W nocy nawiedza ją Matka Najświętsza z Dzieciątkiem Jezus i dodaje jej odwagi.
Do cierpień duchowych dochodzą cierpienia fizyczne, kompletne wyczerpanie sił. Mistrzyni zwalnia ją z obowiązujących ćwiczeń duchowych i zmienia je na akty strzeliste.
16 kwietnia 1928 roku w Wielki Piątek, na wieczornej adoracji ogarnia ją nagle odczucie obecności Bożej. Jezus dał jej poznać, jak wiele ucierpiał dla niej w czasie męki. Siostra Faustyna odczuła żar miłości, owładnęła nią wielka tęsknota za Bogiem.
Dnia 30 kwietnia 1928 roku siostra Faustyna wraz z innymi nowicjuszkami złożyła pierwsze śluby zakonne na jeden rok. Ponawiać je będzie każdego roku przez pięć lat, aż do złożenia ślubów wieczystych. W tym dniu podczas modlitwy ciemność ustąpiła, a Jezus przeniknął miłością całą jej duszę.
Któregoś dnia siostra Faustyna zastanawiała się nad Tajemnicą Trójcy Świętej i pragnęła zgłębić istotę Bożą. jej duch został porwany jakby w zaświaty, ujrzała wielką jasność z której wyszedł Zbawiciel w niepojętej piękności i jaśniejącymi ranami. Usłyszała głos Jezusa: „Jakim jest Bóg w swej istocie, nikt nie zgłębi, ani umysł anielski, ani ludzi”. Jezus dodał: „Poznaj Boga przez rozważanie jego przymiotów”. Po tej próbie czuła się jakby wróciła z innego świata, ogarniała ją niechęć do wszystkiego co stworzone. Patrzyła na wszystko innym okiem. Miała świadomość, że Bóg dokonał w jej duszy wielkiej zmiany i w ten sposób przygotował ją do misji, jaką miała niebawem podjąć.
Podczas Kapituły Generalnej wybrano przełożoną generalną matkę Michaelę Morawczeską. Odtąd reszta życia siostry Faustyny upłynie pod jej rządami, co ma dla niej wielkie znaczenie, gdyż to właśnie matka Michaela, już jako przełożona domu warszawskiego, poznała jej duszę i nieraz wspierała ją w trudnych chwilach.
31 października 1928 roku Faustyna została przeniesiona do Warszawy, gdzie podjęła pracę w kuchni, jednak już 21 lutego 1929 roku wyjeżdża do Wilna, aby tam zastąpić siostrę Petronelę. 11 czerwca 1929 siostra Faustyna wróciła z Wilna do Warszawy i została przydzielona do nowo założonego domu Zgromadzenia przy ul. Hetmańskiej 44. Tutaj pracuje w kuchni, jednak od lutego 1930 roku ponownie wraca na ul. Żytnią, gdzie pomaga w ogrodzie i zyskuje sobie wielką sympatię wychowanek Zakładu. W Kiekrzu k. Poznania zachorowała siostra Modesta, pracująca w kuchni, więc trzeba było ją zastąpić. Wysłano siostrę Faustynę, gdyż nie stawiała nigdy oporu, choć tak naprawdę powiedziała jednej z sióstr, że te zmiany wiele ją kosztowały.
Pewnego dnia podczas pobytu w Kiekrzu poszła nad jezioro, gdzie w tafli wody ujrzała Pana Jezusa. Wypowiedział do nie słowa: „To wszystko dla ciebie stworzyłem. Oblubienico moja, ale wiedz, że wszystko piękno niczym jest w porównaniu z tym, co ci przygotowałem w wieczności”. Jej dusza została wypełniona tak wielką radością, że pozostała tam do wieczora, a zdawało jej się, że trwało to krótką chwilę.
Powiernica Bożego Miłosierdzia
W 1930 roku siostra Faustyna przybyła do Płocka, spokojnego i jakby sennego miasta. Przed wojną istniał tam dom zakonny Sióstr Zgromadzenia Matki Bożej Miłosierdzia. Był tam zakład wychowawczy dla dziewcząt pod wezwaniem Anioła Stróża. Siostra Faustyna pracowała kolejno w kuchni, w piekarni i w sklepie, gdzie sprzedawano chleb. Praca była ciężka i przekraczająca jej siły, dlatego wysłano ją do pobliskiej wsi – Białej. Tam spędziła ostatnie miesiące 1930 roku i gdy poczuła się nieco lepiej, wróciła do Płocka by pełnić trudne obowiązki.
Dnia 22 lutego 1931 roku siostra Faustyn udała się do swojej celi na spoczynek i nagle oczami ciała zobaczyła postać Zbawiciela. „Wieczorem, gdy byłam w celi, ujrzałam Pana Jezusa, ubranego w szatę białą. Jedną rękę miał wzniesioną do błogosławieństwa, a drugą dotykał szaty na piersiach. Z uchylenia szaty na piersiach wychodziły dwa wielkie promienie: jeden czerwony, a drugi blady”. „W milczeniu wpatrywałam się w Pana. Dusza moja była przejęta bojaźnią, ale i radością wielką. Po chwili powiedział Pan Jezus: ’Wymaluj obraz według wzoru, który widzisz, z podpisem: Jezu, ufam Tobie. Pragnę aby ten obraz czczono naprzód w waszej kaplicy, a potem na całym świecie’.” Jezus dodał: „Obiecuję, że dusza, która czcić będzie ten obraz nie zginie. Obiecuję, także już ty na ziemi zwycięstwo nad nieprzyjaciółmi, a szczególnie w godzinę śmierci. Ja sam bronić jej będę jako swej chwały„.
Siostra Faustyna przedstawiła swoje widzenie i żądanie Pana Jezusa spowiednikowi, który odpowiedział: „Tak, maluj obraz Boży w swojej duszy”. Kiedy odeszła od konfesjonały, usłyszała znowu takie słowa: „Mój obraz jest w duszy Twojej”.
Jezus w kilku punktach przedstawił siostrze Faustynie swoje życzenia:
- Pragnę ustanowienia święta Miłosierdzia;
- Chcę, aby ten obraz, który wymalujesz pędzlem, był uroczyście poświęcony w pierwszą niedzielę po Wielkanocy;
- Ta niedziela ma być świętem Miłosierdzia;
- Pragnę, aby kapłani głosili wielkie miłosierdzie moje względem dusz grzesznych.
W dalszym ciągu Jezus tak mówił: „Niech się nie lęka zbliżać do mnie grzesznik. Palą mnie płomienie miłosierdzia, chcę je wylać na dusze ludzkie”. I tutaj z ust Jezusa popłynęła skarga podobna do tej, którą usłyszała św. Małgorzata Maria Alacoque: „Nieufność dusz rozdziera moje wnętrzności. Jeszcze więcej mnie boli nieufność duszy wybranej. Pomimo niewyczerpanej mojej miłości nie dowierzają mi. Nawet śmierć moja im nie wystarcza.”
Siostra Faustyna oznajmiła swojej przełożonej, że Jezus żąda wymalowania nowego obrazu. Przełożona płocka powiadomiła matkę generalną Michaelę Morawczeską o sprawie obrazu, lecz ta nie wzięła sobie tego do serca.
Dopiero jesienią 1932 roku, gdy siostra Faustyna przyjechała do Warszawy na trzecią probację, sprawa wypłynęła na nowo. Matka Morawczeska odniosła się do tej sprawy nieufnie i lekceważąco, mówiąc: „Dobrze, dam siostrze płótno i farby, niech siostra maluje”. Jednak Faustyna sama malować nie umiała, ani żadna z sióstr do których Faustyna się zwracała. W zgromadzeniu zaczęły rozchodzić się wieści o łaskach mistycznych udzielonych siostrze Faustynie, a nawet o obrazie, który kazał jej Jezus wymalować. Wymowne spojrzenia, ironiczne uśmiechy, niekiedy wprost słowa potępienia, to wszystko spadało na udręczoną duszę s. Faustyny jak bicze. Siostra Faustyna nie znajdywała zrozumienia u sióstr, ani u spowiednika. Niektóre siostry ją przestrzegały przed złudzeniami szatańskimi, a jedna z sióstr nawet bardzo się na nią rozgniewała i z jej ust popłynął potok niewybrednych słów. Siostra Faustyna przybita nad wyraz poszła do swej celi i modliła się „Jezu, już nie mogę”. Z wolna światło spłynęło do jej duszy i przyszło ukojenie.
Jedna ze starszych matek przywołała ją pewnego dnia i powiedziała, że Pan Jezus tylko ze świętymi duszami tak obcuje. Faustyna, gdy spotkała się z Panem, upokorzyła się i mówiła: „Jezu, ty z takimi nędznymi podobno nie obcujesz”. Na co Zbawiciel odrzekł: „Bądź spokojna, moja córko, właśnie przez taką nędzę chcę okazać moc miłosierdzia swego”.
Udręczona tymi trudnościami pragnęła mieć dobrego spowiednika. Bóg w wewnętrznym widzeniu, jeszcze przed przybyciem siostry Faustyny do Wilna, wskazał jej Michała Sopoćkę, profesora uniwersytetu i Seminarium Duchownego w Wilnie. Widzenie to powtórzyło się dwukrotnie.
Przygotowanie do ślubów wieczystych
Do Płocka dotarła radosna dla siostry Faustyny wieść, że ma pojechać na trzecią probację. Jest to okres ostatecznego przygotowania zakonnicy do ślubów wieczystych. Przez pięć lat ponawiała swe śluby czasowe, teraz nadchodzi uroczysty dzień oddania się na wiekuistą służbę dla Boga, którego zakonnica traktuje jak swego Oblubieńca.
Siostra Faustyna wzięła udział w rekolekcjach w Walendowie. Spowiednik od razu zorientował się o stanie duszy swej penitentki i powiedział jej, że jest na dobrej drodze. Dodał, aby była wierna łaskom i nie usuwała się od nich. Powiedział także, aby omawiała wszystko ze spowiednikiem, a przełożonym mówiła tylko o tych łaskach, które Pan Jezus każe im przedstawić. Ojciec Elter po wielu latach od tego wydarzenia opowiedział, że ta nieznana wtedy dla niego siostra zrobiła na nim wrażenie świętej i tylko jeszcze jeden raz w życiu spotkał się z podobnym wrażeniem świętości osoby, z którą rozmawiał.
„Kiedy odeszłam od kratki, radość niepojęta zalała duszę moją, tak, że usunęłam się na osobne miejsce w ogrodzie, aby się ukryć przed siostrami, a pozwolić na całe wylanie się ku Bogu. Obecność Boża przeniknęła mnie na wskroś”. Zniknęły wszelkie niepokoje. (Por. Dz., 76)
Po rekolekcjach wszystkie siostry odnawiają z pobożności ślub. Siostra Faustyna cała zatonęła w Bogu. W czasie mszy świętej miłość jej ku Bogu spotężniała. Pan Jezus wybrał ten moment, by po raz drugi objawić nabożeństwo do Miłosierdzia Bożego w nieco innej formie niż w Płocku.
„Po odnowieniu ślubów i Komunii świętej nagle ujrzałam Pana Jezusa, który rzekł mi łaskawie: „Córko moja, patrz w miłosierne Serce Moje. „Kiedy się wpatrywałam w to Serce Najświętsze, wyszły te same promienie jakie są na tym obrazie – jako Krew i Woda i zrozumiałam jak jest wielkie Miłosierdzie Pańskie. I znów rzekł Jezus łaskawie: „Córko moja, mów kapłanom o tym niepojętym miłosierdziu moim. Palą mnie płomienie Miłosierdzia, chcę je wylewać na dusze, ale one nie chcą wierzyć w moją dobroć”.
Nazajutrz rozpoczęła się trzecia probacja. Matka Małgorzata mówiła o wielkiej łasce ślubów wieczystych. Siostrze Faustynie w jednej chwili stanęły przed oczami wszystkie dary Boże, jakie otrzymała, a zarazem jej nędza i niewdzięczność. Przeżycie to było tak silne, że rozpłakała się na cały głos. Po konferencji poszła przed Najśw. Sakrament i prosiła Jezusa o miłosierdzie nad sobą. Wtem posłyszała słowa: „Córko moja, wszystkie nędze twoje spłonęły w ogniu mojej miłości jakby jedno źdźbło rzucone w niepojęty żar. A tym uniżeniem ściągasz na siebie i inne dusze, całe morze mojego Miłosierdzia”.
W czasie pasterki 1932 roku siostra Faustyna ujrzała Dzieciątko Jezus. Wizja ta nawiedzała ją częściej. Te niezwykłe łaski nawiedzały ją mimo cierpień, którym stale podlegała.
W marcu 1933 roku przyjechała do siostry Faustyny jej młodsza siostra Wanda, która była w wielkiej ciemności ducha. Faustyna ofiarowała za nią wiele cierpień i modlitw, aż osiągnęła pożądany skutek. Wanda odrodzona wewnętrznie powróciła do domu.
Dusza siostry Faustyny pogrążona była w ciemności i kiedy poszła do spowiedzi by zaczerpnąć trochę światła, nie znalazła zrozumienia u spowiednika. Wołała w duszy: „Jezu, ratuj mnie. Widzisz, że słaba jestem”. Wtem usłyszała głos: „W rekolekcjach przed ślubami dam ci pomoc”. Na te rekolekcje pojechała do Krakowa.
Śluby wieczyste
21 kwietnia 1933 roku rozpoczęły się rekolekcje poprzedzające bezpośrednio śluby wieczyste. Siostra Faustyna przygotowuje się do spowiedzi u Ojca Józefa Andrasza. Przed przystąpieniem do konfesjonału słyszy w duszy swej słowa: „Córko moja, powiedz mu wszystko i odsłoń swoją duszę przed nim, jak czynisz to przede mną. Nie lękaj się niczego… kapłana tego stawiam między mną a duszą twoją. Słowa, które ci powie są moimi”. Ze spowiedzi siostra Faustyna wróciła uspokojona wewnętrznie. Rekolekcje pełne radosnego nastroju dobiegły końca.
Śluby wieczyste siostra Faustyna przyjęła 1 maja 1933 roku. Po nich jeszcze przez cały maj pozostawała w Krakowie i pracowała w ogrodzie. Miesiąc pobytu w Krakowie wykorzystała na odprawienie rekolekcji miesięcznych wg metody św. Ignacego Loyoli.
Wilno – dalszy rozwój idei Miłosierdzia Bożego
Siostra Faustyna została wysłana przez matkę generalną do Wilna. Ze łzami w oczach i uczuciem wdzięczności opuszczała ukochany przez siebie dom krakowski. Za pozwoleniem przełożonych wstąpiła po drodze na Jasną Górę.
Pierwsze wrażenia w Wilnie różniły się znacznie od krakowskich. Obowiązkiem siostry Faustyny było utrzymanie ogrodu.
Podczas dnia spowiedzi dla Zgromadzenia, siostra Faustyna po raz pierwszy odbyła spowiedź u ks. Michała Sopoćki, którego znała już od kilku lat, z nadprzyrodzonego widzenia. Ksiądz mówił jej, aby przygotowała swoją duszę na wielkie cierpienia i trudności, lecz jednocześnie dodał, że Bóg nie poskąpi jej łask.
Aby zbadać wizje siostry Faustyny, ks. Sopoćko zwrócił się do przełożonej z prośbą o zbadanie jej zdrowia psychicznego i fizycznego. Odpowiedź była dla siostry Faustyny pochlebna. Ks. Michał Sopoćko także radził się kilku światłych kapłanów w jej sprawie.
Siostra Faustyna wprowadziła spowiednika w wizje dotyczące Miłosierdzia Bożego. Mówiła mu o tym, że Pan Jezus żąda wymalowania obrazu, który będzie naczyniem wielu łask dla udręczonej ludzkości oraz domaga się zaprowadzenia w całym Kościele święta Miłosierdzia Bożego w pierwszą niedzielę po Wielkanocy. Spowiednik polecił, aby wyjaśniła znaczenie promieni na obrazie. Po kilku dniach siostra Faustyna usłyszała wewnętrznie słowa: „Te dwa promienie oznaczają Krew i Wodę; blady oznacza Wodę, która usprawiedliwia dusze, czerwony oznacza Krew, która jest życiem dusz. Te dwa promienie wyszły z wnętrzności Miłosierdzia mego wówczas, kiedy konające Serce moje zostało włócznią otwarte na krzyżu. (…) Nie znajdzie ludzkość uspokojenia, dopóki nie zwróci się z ufnością do mego Miłosierdzia… (…) Powiedz, że Miłosierdzie jest największym przymiotem Boga. Wszystkie dzieła rąk moich są ukoronowaniem Miłosierdzia”.
Innym razem powiedział Pan Jezus: „Obiecuję, że dusza, która czcić będzie ten obraz, nie zginie”. Ks. Michał Sopoćko mimo tak stanowczych żądań Pana Jezusa, jeszcze jednak im nie dowierzał. Wiedziony ciekawością, zlecił artyście Eugeniuszowi Kazimierowskiemu, aby wymalował obraz Pana Jezusa wg wskazań siostry Faustyny. Zamówienie uczyniono w styczniu 1934 roku. Przełożona Irena Krzyżanowska pozwoliła Faustynie, co dwa tygodnie udawać się do malarza, by dawać wskazówki odnoszące się do tego obrazu.
W czerwcu 1934 roku obraz był już gotowy i przekazany ks. Sopoćce. Obraz nie podobał się Faustynie, gdyż nie był tak piękny jak ten, który oglądała w widzeniach. Gdy zatrzymała się w kaplicy usłyszała głos Jezusa: „Nie w piękności farby, ani pędzla jest wielkość obrazu, lecz w łasce mojej”.
W Wielki Czwartek dnia 29 marca 1934 roku na wyraźne życzenie Pana Jezusa siostra Faustyna złożyła siebie w ofierze za grzeszników, a szczególnie za te dusze, które straciły wiarę w Miłosierdzie Boże. W wyniku tego aktu nawiedziła ją wielka oschłość pełna udręki i niepokoju, różne bluźnierstwa i przekleństwa cisnęły jej się do uszu, nieufność i rozpacz chciały zawładnąć jej życiem.
Dnia 26 listopada 1934 siostra Faustyna nagle nad kaplicą ujrzała Pana Jezusa w postaci widzianej po raz pierwszy w Płocku z dwoma promieniami wychodzącymi z serca. Promienie te ogarnęły naprzód kaplicę sióstr i internat dzieci, później rozeszły się na całe gospodarstwo klasztorne i na całe miasto, a następne na cały świat. Te same promienie widziała jedna z dziewcząt towarzyszących siostrze Faustynie, lecz Pana Jezusa nie widziała.
Obraz Miłosiernego Zbawiciela posiadał nową treść, dotychczas nie spotykaną. Wywieszenie go w kościele wymagało pozwolenia ordynariusza, a ks. Sopoćko krępował się o to prosić, a tym bardziej opowiadać o jego pochodzeniu. Dlatego umieścił obraz w ciemnym korytarzu klasztoru sióstr bernardynek.
Siostra Faustyna powiedziała, że Pan Jezus nie jest zadowolony z umieszczenia obrazu w ciemnym korytarzu, gdzie nikt go nie czci, ani nawet nie dostrzega. W wielkim tygodniu w 1935 roku ks. Sopoćko umieścił obraz w Ostrej Bramie, gdzie odbyło się triduum na zakończenie jubileuszu Odkupienia. Obraz wyglądał imponująco, a kazanie ks. Sopoćki o miłosierdziu nawróciło – jak twierdzi siostra Faustyna – wiele dusz. Po nabożeństwie obraz został umieszczony na starym miejscu i pozostawał tam jeszcze przez jakiś czas.
Dopiero, gdy siostra Faustyna przebywała w sanatorium na Prądniku i przygotowywała się na śmierć, ks. Sopoćko prosił arcybiskupa o pozwolenie na zawieszenie obrazu w kościele św. Michała. Dnia 3 kwietnia arcybiskup pozwolił zawiesić obraz w kościele, byle nie w ołtarzu. Ks. Sopoćko zawiesił obraz obok wielkiego ołtarza, po lewej stronie. Stąd parokrotnie brano go do parafii św. Franciszka na procesję Bożego Ciała u ustawiano w prowizorycznym ołtarzu. W grudniu 1940 roku siostry bernardynki przeniosły go na inne miejsce, przy tym obraz został nieco uszkodzony. Po aresztowaniu sióstr bernardynek przez Niemców w 1942 roku obraz został przeniesiony na dawne miejsce obok Wielkiego Ołtarza. Tutaj przetrwał wojnę otoczony wielką czcią i ozdabiany wotami.
Każde dzieło Boże, legitymuje się cierpieniem tych, którzy do niego przykładają rękę. Wiele cierpiał ks. Sopoćko i to właśnie z powodu tego obrazu. Cierpiała także siostra Faustyna, która sposobem nadprzyrodzonym poznawała trudności swojego spowiednika.
Jej cierpienia pochodziły nie tylko od ludzi, ale i od szatanów. Zdumiewające fakty działania szatańskiego znane z życia św. Jana Vianney’a, św. Jana Bosko i innych zdarzały się również w jej życiu.
Sprawa, która nas zadziwia, to projekt założenia nowego zgromadzenia, objawiony przez Pana Jezusa. Założycielką miała być sama siostra Faustyna. Prawie do samej śmierci siostrę Faustynę nurtuje myśl o wystąpieniu ze Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia i przejścia do nowego zgromadzenia. Wydaje się jej, że taka jest wola Boga. Pan Jezus ukazujący się mówił „Takie zgromadzenie będzie” i zwraca się do niej jako do przełożonej i fundatorki. Jednocześnie jednak Chrystus kładzie nacisk na to, by nic bez pozwolenia spowiedników i przełożonych nie czyniła.
Dnia 15 lutego 1935 roku w dzień swoich imienin siostra Faustyna otrzymała list od rodziny, w którym była prośba o przyjazd do umierającej matki. Jej pobyt w domu dał jej okazję do mówienia o Bogu. Wszyscy odnieśli dużo pożytku z jej postępowania i opowiadań. Najbardziej uradowała się matka. Poczuła się od razu lepiej.
Również krewni i znajomi przyszli w odwiedziny. Nieraz do 25 osób przybywało, by posłuchać, co ona mówi. Pożegnanie z rodziną było bardzo rzewne. Matka, ojciec i matka chrzestna błogosławili ją na drogę i zachęcali do wierności łasce Bożej. Po kilku dniach siostra Faustyna była z powrotem w Wilnie.
Walendów i Derdy
W marcu 1936 roku przyszło polecenie od matki generalnej, by siostra Faustyna objęła obowiązki w Walendowie. Dom ten posiadał liczne braki i siostry musiały wiele pracować na roli. Nieraz od świtu do nocy były zatrudnione na polu, tak, że nawet ćwiczeń duchownych nie mogły należycie odprawić.
Przełożona kazała siostrze Faustynie oczyszczać ściany. Faustyna prosiła o inne zajęcie, ponieważ czuła się chora, jednak przełożona nie uwzględniła jej prośby.
Z Wilna zabrała ze sobą siostra Faustyna wiele niepokoju. Zdawało jej się, że ma założyć nowy zakon i stać się jego członkinią. Był więc to okres najcięższego szamotania wewnętrznego. W Wilnie pozostał jej kierownik duchowy, ks. Sopoćko. W liście do niego skarżyła się na brak odpowiedniego kierownika duszy.
Po kilku tygodniach siostra Faustyna z Walendowa został przeniesiona do Derd, gdzie zachwycała się pięknem przyrody. W spełnianiu obowiązków nie miała trudności i świetnie czuła się w otoczeniu przyrody. Derdy zapisały się głęboko w jej sercu, jeszcze rok później pisała o ich pięknie do jednej z sióstr.
Kraków – świeca się dopala
Już w Wilnie poddano płuca siostry Faustyny prześwietleniu. Okazało się, że są zaatakowane gruźlicą. To było przyczyną przeniesienia jej do Walendowa i Derd. Trudność komunikacji tych miejscowości z Warszawą być może była powodem przeniesienia siostry Faustyny do Krakowa do Łagiewnik, gdzie był duży ogród, w którym mogła pracować, i gdzie mogła łatwo kontaktować się z lekarzami.
Dnia 11 maja siostra Faustyna wyjechała z Derd do Krakowa. Pracowała w ogrodzie, lecz stan jej zdrowia tak się pogorszył, że przełożeni skierowali ją do sanatorium przeciwgruźliczego na Prądniku.
W czasie pobytu w Krakowie w mistycznym przeżyciu siostra Faustyna widziała piekło: „Dziś byłam w przepaściach piekła, wprowadzona przez anioła. Jest to miejsce wielkiej kaźni, jak strasznie wielki jest jego obszar (…). Umarłabym na widok tych strasznych mąk, gdyby mnie nie utrzymywała wszechmoc Boża. (…) Jedno zauważyłam, że jest tam najwięcej dusz, które nie dowierzały, że jest piekło”.
Do Prądnika siostra Faustyna przybyła 9 grudnia 1936 roku i została umieszczona w separatce. Dyrektor mówił o niej: „Pacjentka jest bardzo ciężko chora, a jak przyjść do niej zawsze uśmiechnięta. To wielka rzecz w bólu i takim cierpieniu się uśmiechać”.
W sanatorium na Prądniku ujawnił się nowy rys jej charakteru: troska o umierających. Nieraz w nocy budzi się i czuje nakaz wewnętrzny, by modlić się za kogoś kto właśnie konał. Mówiła wtedy zwykle koronkę do Miłosierdzia Bożego, której ją nauczył Pan Jezus.
Zbliżało się Boże narodzenie 1936 roku. Lekarz pozwolił siostrze Faustynie pojechać do domu na święta. Przed wieczerzą wigilijną weszła do kaplicy, by podzielić się opłatkiem z bliskimi jej sercu osobami. W czasie Pasterki obecność Boża przeniknęła ją na wskroś i ujrzała Matkę Najświętszą, św. Józefa oraz Dziecię Jezus.
Siostrę Faustynę niepokoiła sprawa nowego zgromadzenia. Wszyscy starali się zachęcić ją do cierpliwości, a ojciec Andrasz dodawał, że jak będzie zdrowa, wtedy pomówi z nią konkretnie na ten temat.
Tymczasem ks. Sopoćko w czerwcu 1936 roku wydał pierwsza broszurę pt. „Miłosierdzie Boże”. Na podstawie wyrażeń zawartych w modlitwach podyktowanych przez Pana Jezusa, ks. Sopoćko ułożył litanię o Miłosierdziu Bożym, który wraz z koronką i nowenną opublikował u Cybulskiego w Krakowie. Umieścił też kilka artykułów w dziennikach wileńskich, ale nigdzie nie ujawnił osoby siostry Faustyny.
Te wiadomości dochodziły do samotni siostry Faustyny na Prądniku, radowała się i dziękowała Bogu. Duchem wyczuwała trudności i cierpienia, jakie ks. Sopoćko musiał znosić z powodu zajmowania się kultem Miłosierdzia.
Siostra Faustyna pomimo ciężkiej choroby nie myśli o sobie. Cały świat obejmuje swoją modlitwą. Wiele modli się za Rosję i Hiszpanię. Każdego dnia błaga o ratunek dla Polski, gdyż wyczuwa, ze nadchodzi straszna próba. Widzi cierpienia kapłanów i świeckich spowodowane przez najeźdźców.
Wielkie cierpienia fizyczne i duchowe siostry Faustyny przeplatają się z niewymownymi pociechami.
Siostra Faustyna pisze 28 grudnia 1936 roku: „Dziś zaczęłam nowennę do Miłosierdzia Bożego… W drugim dniu nowenny ujrzałam ten obraz jakoby żywy, obwieszony niezliczonymi wotami. Widziałam wielkie tłumy ludzi, którzy tu przychodzili; widziałam wiele z nich uszczęśliwionych”. Kto dziś wejdzie do kaplicy sióstr w Łagiewnikach w Krakowie, ten musi stwierdzić, że przepowiednia ta sprawdziła się dosłownie.
Wielkie łaski pobudzają siostrę Faustynę do jeszcze większej wierności w służbie Bożej. W Nowy Rok 1927 czyni aż trzynaście postanowień.
Siostra Faustyna ma także wizje prorocze, sama nieraz ich nie rozumie. Widziała także w duchu swój przyszły proces beatyfikacyjny.
Dnia 29 lipca 1937 roku przełożeni wysyłają ją na kurację do Rabki, jednak to miejsce jej nie służy, dlatego już 10 sierpnia wraca do Krakowa.
Praca w ogrodzie była dla niej zbyt ciężka, dlatego przełożeni wyznaczyli jej obowiązki przy furcie. Objęła je dnia 6 września 1937 roku.
Ostatni rok jej życia zaznaczył się wielkim cierpieniem. Bóg mnoży swe łaski. Ona stara się im wiernie odpowiadać. Zdaje sobie sprawę, że ma posłannictwo do całego świata, cierpieć więc pragnie za całą ludzkość. Pomaga wszystkim, którzy się do niej zbliżają. Odczytuje ich stan wewnętrzny, wie dokładnie co dzieje się w poszczególnych duszach tych, którzy ją proszą o pomoc. Ofiaruje za nich swe modlitwy, umartwienia i bóle zsyłane jej przez Boga.
Otoczenie jej nie rozumie. Posądza ją o udawanie. Gdy choroba się wzmaga, nie ma nieraz nikogo kto przyszedł by jej z pomocą. Cela jej jest nie opalana i nie zamiatana od kilku tygodni.
Okres, w którym siostra Faustyna pełniła swe obowiązki przy furcie, był czasem wielkiego kryzysu ekonomicznego. Siostra Faustyna z miłością i wielkim współczuciem usługuje wszystkim. Pewnego razu przyszedł do furty ubogi młodzieniec, który prosił o coś do zjedzenia. Siostra Faustyna znalazła w kuchni trochę zupy, podgrzała, wdrobiła trochę chleba i podała ubogiemu. On zjadł. Gdy oddawał kubek poznała w nim Pana Jezusa. Od tej chwili jej serce zapaliło się jeszcze większą miłością do ubogich.
Wielką radością dla niej była kilkukrotna wizyta ks. Sopoćki. Powiedział jej, co zrobił dla rozszerzenia kultu i w jaki sposób Bóg pociąga dusze do swego Miłosierdzia.
Cierpienia siostry Faustyny mają ścisły związek z jej misją głoszenia Miłosierdzia po całym świecie. Bóg nie oszczędził jej łask. Dał jej zdolność przenikania dusz. Jej duszę umocnił w czystości, tak że odtąd nie czuła już żadnych poruszeń cielesnych. Zwycięsko wyszła ze wszystkich walk jakie musiała stoczyć z szatanem. Raz tylko została oszukana przez złego ducha. Było to jeszcze w 1934 roku, kiedy ks. Sopoćko przez kilka tygodni przebywał w Ziemi Świętej.
W tym czasie zjawił się rzekomy anioł i kazał wrzucić Dziennik do pieca, mówiąc: „Głupstwa piszesz i narażasz tylko siebie i innych na wielkie przykrości. Cóż ty masz z tego Miłosierdzia? Po co czas tracisz na pisanie urojeń? Spal to wszystko, a będziesz spokojniejsza i szczęśliwsza”. Siostra Faustyna nie miała się kogo poradzić i gdy widzenie się powtórzyło, spełniła polecenie rzekomego anioła. Potem zorientowała się, że źle postąpiła. Powiedziała wszystko ks. Sopoćce i na jego polecenie opisała wszystko na nowo. Stąd brak w dzienniku chronologii. Pisząc o nowych przeżyciach siostra Faustyna przerywa wątek myśli i wspomina o dawniejszych wydarzeniach.
Ostatnie tygodnie i śmierć
Już wszyscy w zgromadzeniu zaczęli mówić o zbliżającej się śmierci siostry Faustyny. Dnia 20 kwietnia 1938 roku siostra Faustyna po raz drugi wyjeżdża na Prądnik, gdzie zostaje serdecznie przyjęta. Wieczorem przyszła do niej siostra, która się nią opiekowała i powiedziała: „Jutro siostra nie będzie mieć Pana Jezusa, bo jest bardzo zmęczona, a później zobaczymy…”. Zabolało to niemiłosiernie siostrę Faustynę, lecz następnego dnia miała widzenie w którym serafin podał jej Komunię świętą. Powtórzyło się to przez trzynaście dni.
W Niedzielę Przewodnią 24 kwietnia 1938 roku siostra Faustyna powtórzyła swoją całopalną ofiarę za grzeszników.
Siostra Faustyna wie, że niebawem będzie wojna, długa i straszna, że Polska będzie pogrążona w odmęcie niedoli, dlatego codziennie modli się za ojczyznę. Pewnego dnia słyszy słowa: „Polskę szczególnie umiłowałem, a jeśli będzie posłuszna mojej woli, wywyższę ją w potędze i świętości. Z niej wyjdzie iskra, która przygotuje świat na ostateczne przyjście moje”.
Od 2 do 5 czerwca siostra Faustyna przygotowuje się trzydniowymi rekolekcjami do Zesłania Ducha Świętego. Temat do rozmyślania podał jej sam Pan Jezus.
Cały dzienniczek siostry Faustyny, a szczególnie ostatnie jego kraty, są jednym hymnem uwielbienia Miłosierdzia Bożego. W piątek po Bożym Ciele, tj. 17 czerwca 1938 roku Faustyna zapisuje ostatnie karty swego Dziennika. Przy najbliższym widzeniu z ks. Sopoćko siostra Faustyna powie, że niedługo umrze „i że już wszystko, co miała do powiedzenia i napisania, załatwiła”.
Przebywając w szpitalu na Prądniku siostra Faustyna budowała swe otoczenie delikatnością, skromnością, zamiłowaniem porządku i wielkim szacunkiem do przełożonych zgromadzenia. Kochała bardzo wszystkie siostry, nawet te, które jej wyrządzały przykrości. Nie skarżyła się na nie. Stosunek jej do personelu pielęgniarskiego i lekarskiego był pełen szacunku, uległości i posłuszeństwa. Choć sama była raczej małomówna, to jednak dziwnie pociągała innych i przez wszystkich były kochana.
Dnia 24 czerwca nastąpiło tak wielkie pogorszenie, że ks. Czaputa, kapelan zgromadzenia, następnego dnia zaopatrzył ją sakramentami chorych. Odtąd siostra Faustyna coraz bardziej słabła. W ostatnim liście do jednej z sióstr tak pisze: „Wspomnienie śmierci napełnia moją duszę radością, mimo że czuję nędzę, jaką jestem. Przecież Bóg jest dobrocią samą, ufam Jego Miłosierdziu i jestem zupełnie spokojna”.
17 września 1938 roku przywieziono ją z Prądnika do domu. Po drodze kilkukrotnie omdlała. W Józefowie umieszczono ją w separatce i dano jej do usługi siostrę Amelię, pełną miłości i zaparcia się siebie.
Dnia 22 września 1938 roku siostra Faustyna czując się bardzo słaba przeprasza całe zgromadzenie za swe mimowolne uchybienia, jak to jest w zwyczaju w domach tego zgromadzenia.
Dnia 26 września ks. Sopoćko odwiedził siostrę Faustynę po raz ostatni w Łagiewnikach. Nie chciała lub może nie mogła już z nim rozmawiać. „Zajęta jestem obcowaniem z Ojcem niebieskim”. Robiła wrażenie nadziemskiej istoty.
Dzień 5 października 1938 roku był ostatnim w życiu siostry Faustyny. Wiedziała o tym przynajmniej już od dziesięciu dni, jak stwierdził ks. Sopoćko.
Odprawiła ostatnią spowiedź przed ojcem Andraszem, swoim spowiednikiem kwartalnym. Cierpienia jej były ogromne. Na kilka godzin przez zgonem prosiła o zastrzyk znieczulający, ale po chwili z niego zrezygnowała, by wypełnić Wolę Bożą do końca. O godz. 21 ks. kapelan T. Czaputa razem z zebranymi u łoża chorej siostrami odmówił modlitwy za konających. Siostra Faustyna była przytomna do ostatniej chwili. O godzinie 22.45, mając oczy utkwione w obraz Chrystusa, spokojnie oddała Bogu ducha. Zmarła w wieku lat 33.
Poprzez siostrę Faustynę Jezus przekazał nowe formy kultu: obraz podpisany słowami Jezu Ufam Tobie, święto Miłosierdzia, Koronkę do Miłosierdzia Bożego oraz modlitwę wykonywaną w chwili Jego konania na krzyżu, która została nazwana Godziną Miłosierdzia.
Beatyfikacja i kanonizacja
W dniu 18 kwietnia 1993 roku papież Jan Paweł II wyniósł siostrę Faustynę Kowalską do chwały ołtarzy, a 30 kwietnia 2000 roku została zaliczona do grona świętych Kościoła. Relikwie siostry Faustyny znajdują się w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach.
Św. Siostra Faustyna Kowalska – FAQ (Najczęściej zadawane pytania)
Kim była św. Siostra Faustyna Kowalska?
Św. Siostra Faustyna Kowalska była zakonnicą ze Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia, mistyczką i wizjonerką. Przekazała światu kult Miłosierdzia Bożego.
Kiedy i gdzie urodziła się św. Siostra Faustyna Kowalska?
Św. Siostra Faustyna Kowalska (właśc. Helena Kowalska) urodziła się 25 sierpnia 1905 roku we wsi Głogowiec (woj. łódzkie).
Artykuły, które mogą Ci się spodobać:
Bibliografia
Św. s. M. Faustyna Kowalska, Dzienniczek. Miłosierdzie Boże w duszy mojej, Wydawnictwo PROMIC, Warszawa 2016, wydanie trzecie
Ks. Stanisław Szymański SI, W służbie Bożego Miłosierdzia: Siostra Faustyna Kowalska, Kraków 1981
O. Zdzisław Pałubicki, http://www.milosierdzie.info.pl/, dostęp: 22.04.2022
Zdjęcie główne: Flickr.com, Piotr Drabik, CC BY 2.0, obróbka: przycięcie i wyostrzenie
Zapisz się do newslettera
Chciałbyś co jakiś czas otrzymywać powiadomienia o nowych, ciekawych biografiach?Zapisz się do newslettera: