Tomasz Beksiński (1958-1999) był polskim dziennikarzem muzycznym, prezenterem radiowym, tłumaczem j. angielskiego. Fascynował się… śmiercią, a mając 18 lat rozwiesił w rodzinnym Sanoku własne nekrologi.
Tomasz Beksiński – młodość w cieniu śmierci
Tomasz Sylwester Beksiński urodził się 26 listopada 1958 roku w Sanoku. Był synem Zdzisława Beksińskiego (1929-2005), malarza i Zofii Beksińskiej (1928–1998), romanistki. Rodzina mieszkała w Sanoku w domu przy ul. Świerczewskiego, gdzie ojciec malował obrazy, a matka zajmowała się domem. Tomasz był jedynym synem pary.
Niekiedy słychać było, że pozostawał pod wpływem pesymistycznego malarstwa ojca, ale w rzeczywistości kolekcjonował jego obrazy, a relacje wcale nie uchodziły za trudne i wyjątkowe.
Od młodych lat interesował się muzyką i fotografią, słuchał progresywnego rocka i mrocznych utworów gotyckich, a także pasjami oglądał horrory. Po latach wspominał, że pierwszy i ostatni raz bał się na filmie „Kobieta-wąż”, który obejrzał mając 12 lat. Później horrory nie robiły już na nim wrażenia.
Po skończeniu podstawówki, uczył się w klasie humanistycznej w sanockim ogólniaku, gdzie w 1977 r. zdał egzamin dojrzałości. Studiował anglistykę w Sosnowcu, ale „kariera” żaka nie była mu pisana. Po roku zrezygnował ze studiów, oddając się pasji muzycznej, która z czasem stała się jego zawodem.
U progu lat 80. rodzina przeniosła się do Warszawy. Zamieszkali w wieżowcu w dzielnicy „Służew nad Dolinką” w pięciopokojowym mieszkaniu z dwiema chorymi babkami. Dziś na bloku znajduję się „wlepka”, informująca, że kiedyś miejsce to było domem zdolnego malarza i utalentowanego radiowca. Wkrótce Zdzisław kupił synowi własne mieszkanie, na tym samym osiedlu.
Zainteresowania muzyczne Tomasza z powodzeniem podsycał ojciec, wymieniając namalowane przez siebie obrazy na płyty z ulubionymi zespołami. Zaprzyjaźniony z rodziną handlarz dzieł sztuki przywoził je wtedy z Paryża. Dzięki zdobytym w ten sposób unikatowym krążkom, Tomasz dorobił się pokaźnej kolekcji. Prezentował ją najpierw w Sanockim Domu Kultury w Klubie Dobrej Płyty, a później w radiu.
2 listopada 1988 r. przeżył katastrofę lotniczą w Białobrzegach pod Rzeszowem i od tamtego czasu nie wsiadał na pokład. Raz tylko zrobił wyjątek, lecąc z Rzeszowa do Warszawy. Ale już do Londynu płynął promem i jeździł autokarem.
Tomasz Beksiński – dziennikarz muzyczny
Pod koniec lat 70 XX w. został zaproszony do radia, by opowiedzieć o swojej kolekcji płyt. Denerwował się wtedy ogromnie, ale wiedza na temat zachodnich zespołów oraz pokaźna kolekcja sprawiły, że wkrótce otrzymał własną audycję.
Zadebiutował 23 maja 1982 roku w Programie I Polskiego Radia. Pierwsze kroki na antenie stawiał pod okiem Bogdana Fabiańskiego, Piotra Kaczkowskiego i Korneliusza Pacudy.
„Strach będzie teraz radio otworzyć” – mówił w filmie „Ostatnia rodzina” (inspirowanym życiem Beksińskich) nestor rodu – Zdzisław. Jednak w rzeczywistości nie było strach, bo audycje bardzo się podobały. Wkrótce stał się jedną z najbardziej charyzmatycznych osobowości radiowych. Przy okazji wyszło na jaw, że radio nie było mu całkiem obce. Już jako licealista prowadził szkolny radiowęzeł, a potem dyskoteki w Rzeszowie oraz w Sanoku.
Melomani wiedzieli o jego kolekcjach, zwłaszcza że nie trzymał ich wyłącznie dla siebie, a chętnie dzielił się z innymi. Dziennikarze muzyczni zabiegali o kontakty.
Najpierw można go było usłyszeć w „Muzycznym Studiu Młodych”, później w „Magazynie Muzycznym Rytm” oraz w audycji „Muzyka Nocą”. Rzadziej – w „Lecie z Radiem”, a sporadycznie – w Radiu Rzeszów.
W radiowej „Trójce” zadebiutował w1982 roku, u Marka Niedźwieckiego. Niecały rok później miał już swoją audycję „Na rockową nutę”, a później także „Nie tylko ballada”. Gościnnie pojawiał się w „Wieczorze Płytowym”, a od 1985 r. prowadził „Romantyków muzyki rockowej”. Później przyszły kolejne audycje: „Klub stereo” w radiowej „Czwórce” i „Czas na Rock”, „Muzyczna poczta UKF”, „W tonacji Trójki”, „Wspomnienia z kompaktu”. 25 maja 1991 roku po raz pierwszy nadano nocną „Trójkę pod księżycem”, a z czasem audycja zyskała miano „kultowej”.
Aktywność radiowa nie była jedyną, jaką uprawiał. Pisał do czasopism „Tylko Rock” (od 1998 roku miał tam stałą rubrykę „Opowieści z Krypty”; opublikował 8 felietonów), „Magazynu muzycznego” oraz do czasopisma „Machina”.
Tomasz Beksiński – tłumacz „Bonda”
Jego kariera tłumacza zaczęła się – podobnie jak muzyczna – od amatorskich wykonań. Na początku lat 80. wraz z licealnym kolegą kupili magnetowid, a na giełdach nabywali anglojęzyczne hity filmowe. W rzeszowskich i sanockich klubach pokazywali je publiczności, ale ponieważ zdecydowana część widzów nie rozumiała języka, Tomasz zaczął przygotowywać polskie listy dialogowe.
Najpierw sam czytał, a później kupił magnetowid i dogrywał do filmów ścieżkę lektorską. Technika zawsze była „oczkiem w głowie” tak ojca, jak i syna. Pierwszy magnetofon szpulowy był u Beksińskich, pierwszy kaseciak, magnetowid, komputer – też u nich się pojawił.
W drugiej połowie lat 80. w zmienionej polskiej rzeczywistości można już było legalnie dystrybuować filmy, lecz poziom tłumaczeń był mierny, co bardzo oburzało Beksińskiego. Postanowił wziąć sprawy w swoje ręce i trafił do ITI Home Video. Przyszedł tam z własną ścieżką dialogową do kultowego „Bonda” i z miejsca został zatrudniony jako tłumacz. Przetłumaczył wszystkie ówczesne filmy o Bondzie i niemal całą twórczość grupy Monty Pythona oraz kilkadziesiąt kultowych dziś filmów: „Milczenie owiec”, „Dzikość serca”, „Robin Hood – książę złodziei”, „Czas apokalipsy”, „Szklana pułapka”, „Drakula”, „Frankenstein”, „Zabójcza broń”, „1941” i inne.
Tłumaczył też teksty piosenek, a zaprzyjaźnionym polskim zespołom, jak Closterkeller, pomagał w przygotowywaniu anglojęzycznych tekstów.
Nie oczekiwał wynagrodzenia i nie chciał, by jego nazwisko umieszczano na okładkach. Sam często prowokował. Zaproszony do telewizji (1998 r.) na program „Wieczór z wampirem” przyszedł w słynnej wampirzej, czerwono-czarnej pelerynie.
Tomasz Beksiński – Nadkobieta
Nie założył rodziny i nie miał dzieci, ale o jego związkach z kobietami krążyły legendy. Jedną z nich, wysoką brunetkę i doktor bohemistyki, nazywał Nadkobietą. W rzeczywistości była to Joanna Hornik (1969-2015). Poznali się podczas jej wykładu, na który przyszedł jako osoba towarzysząca i ponoć… ugryzł ją w rękę.
Mimo że cieszył się zainteresowaniem, nie potrafił ułożyć sobie życia. Przyjaźnił się z piosenkarką Anją Orhodox, która dba o kultywowanie jego pamięci.
Tomasz Beksiński – tragiczny finał
Od młodych lat miał skłonności samobójcze i był obsesyjnie zainteresowany śmiercią. Jako 18-latek rozwiesił w Sanoku własne nekrologi, a potem obserwował, jak komentowano jego „śmierć”. Dwa lata później zażył środki nasenne i próbował otruć się gazem.
Innego razu w warszawskim mieszkaniu zapalił się odkręcony gaz, powodując wybuch, a Tomasz został raniony odłamkami szyb. Poparzony trafił do szpitala, lecz przeżył.
Innego razu przedawkował środki nasenne, a z opresji wyratował go ojciec, zaniepokojony milczącym telefonem.
Rok po śmierci mamy w Wigilię, 24 grudnia 1999 r. odebrał sobie życie, zażywając znaczne ilości leków.
Wskazówki nieubłaganie odmierzają czas. Do umownego końca stulecia i tysiąclecia pozostały niespełna trzy tygodnie. Czy zdają sobie Państwo sprawę z tego, że spotykamy się po raz ostatni w latach dziewięćdziesiątych dwudziestego stulecia? I w ogóle może to być nasze ostatnie spotkanie, nie wiadomo, co się wydarzy…
– mówił w swojej ostatniej audycji.
Ostateczny krok zapowiedział też pesymistycznym felietonem „Na koniec wieku” w „Tylko Rock”.
Tomasz Beksiński – ciekawostki
Przed śmiercią napisał testament. Swoje płyty kompaktowe przekazał radiowej „Trójce”, a 13 obrazów ojca – Muzeum Historycznemu w Sanoku.
Jest bohaterem dokumentu „Dziennik zapowiedzianej śmierci” oraz festiwalu „Love Never Dies, czyli dlaczego pamiętamy Tomka Beksińskiego”.
Magdalena Grzebałkowska napisała o rodzinie książkę pt. – „Beksińscy. Portret podwójny”, a Wiesław Weiss wydał publikację „Tomek Beksiński. Portret prawdziwy”.
W 2016 r. Jan P. Matuszyński nakręcił film „Ostatnia rodzina”. Tomasza zagrał Dawid Ogrodnik.
Marcin Borchardt zmontował z materiałów archiwalnych film „Beksińscy. Album wideofoniczny” (2017).
Artykuły, które mogą Ci się spodobać:
Źródła
Zdjęcie z filmu „Beksińscy. Album wideofoniczny” – mat. promocyjne filmu udostępnione dla Film&TV Kamera
Film&TV Kamera, wydanie drukowanehttps://www.fakt.pl/kobieta/plotki/samobojstwo-polskiego-dziennikarza-zostawil-list-do-bylej/shc9bgl
https://pl.wikipedia.org/wiki/Tomasz_Beksi%C5%84ski
https://www.polskieradio.pl/9/1277/Artykul/1673176,Wazne-slowa-i-piekna-muzyka-Ostatnia-audycja-Tomasza-Beksinskiego
Zapisz się do newslettera
Chciałbyś co jakiś czas otrzymywać powiadomienia o nowych, ciekawych biografiach?Zapisz się do newslettera:
Szacunek dla biografów… czlowiek żyje dopóki pamięć o nim nie umrze
Taki krótki życiorys nie może oddać całej wspaniałości, dziwactwa i niedostosowania Tomasza B. do życia. Ludzie pamiętają go za unikalną wrażliwość i talent do budowy klimatu w audycjach radiowych. W latach 90-tych, być może wcześniej też, jego audycje były swego rodzaju nienazwanym testem na wrażliwość muzyczną. Było nas trochę takich ludzie co tego słuchali i czekali na kolejną nocną audycję co tydzień. W jakiś sposób to było najlepsze wtedy co młodzi ludzie mogli sobie zaserwować z radia w akademiku.
Pamiętam, że Tomasz na pewno nie lubił piłki nożnej i narzekał w czasie mundialu jak to nie może się nadziwić kibicowaniu grupie facetów biegających za piłką po boisku. On był mocno nietypowy, to go wyróżniało ale też pewnie wykańczało.